Przed Sądem Rejonowym w Łukowie toczy się postępowanie w związku z posądzeniem prof. Waldemara Parucha o prowadzenie agitacji w miejscu niedozwolonym, tj. w Urzędzie Miasta i Starostwie Powiatowym w Łukowie. W. Paruch był kandydatem PiS w minionych wyborach do Parlamentu Europejskiego. We wtorek, 25 listopada sąd przesłuchał 5 świadków. Miejscami rozprawa przypominała występy kabaretu.
Była to druga rozprawa, na której sąd badał zebrane dowody. Na pierwszej zeznawał obwiniony. Stwierdził, że nie miał pojęcia, iż spotkanie przedwyborcze odbędzie się w sali konferencyjnej urzędu.
Na wtorkowej rozprawie zeznawali asystenci profesora, członkowie jego sztabu wyborczego oraz sekretarz łukowskiego zarządu powiatowego PiS - Ryszard Szczygieł i przewodniczący tej partii w powiecie, a jednocześnie burmistrz Łukowa - Dariusz Szustek. Większość świadków zasłaniała się niepamięcią co do szczegółów majowego spotkania. Albo brakiem wiedzy, będącym wynikiem organizowania wizyty spontanicznie i w wielkim pośpiechu.
Asystentka prof. W. Parucha opowiedziała o tym, że w sprawie przedwyborczego spotkania w Łukowie zatelefonowali do niej dwaj lokalni działacze PiS-u - R. Szczygieł i D. Szustek. Opowiedziała, że na spotkanie dotarli spóźnieni, że podróżowali busem oklejonym reklamami wyborczymi i nie widzieli gdzie przyjechali. – Widoczność przez przednią szybę miał tylko kierowca. On jechał według GPS-a. Na sali, gdzie odbyło się spotkanie, zauważyłam rozwieszone plakaty PiS-u. Godła państwowego ani przed wejściem do budynku, ani na sali nie dostrzegłam – mówiła przesłuchiwana.
Na zdjęciu, udostępnionym nam przez portal internetowy Łuków 24, wyraźnie widać, jak na wysokości czoła na zdjęciu prof. W. Parucha, naklejonym na boczną szybę busa, którym podróżował, w sumie przez dwa okna prześwitują zarysy krzewów, widocznych tuż za placem parkingowym. To dowodzi, że reklama na busie była wykonana z perforowanej folii, pozwalającej obserwować ze środka, co dzieje się za oknem pojazdu.
Po niej zeznawało dwóch członków sztabu wyborczego, którzy pracowali jako wolontariusze. Obaj zapewniali, że nie wiedzieli, gdzie w Łukowie miało się odbyć spotkanie z ich liderem.
– Czy w takim razie ktokolwiek z podróżujących znał cel podróży? – zdziwił się sąd.
– Tak. Kierowca wiedział gdzie jechać – odparł świadek.
Według zeznających budynek, przed którym na parkingu zatrzymał się bus, przypominał internat, a sala konferencyjna nie była ani remizą, ani salą katechetyczną, ani domem kultury. W ich odbiorze prezentowała się elegancko, a takie, według nich, sale konferencyjne w urzędach nie są. Jeden ze świadków stwierdził, że miejsce gdzie lubelscy działacze PiS-u przyjechali agitować na rzecz W. Parucha, to najpewniej jakaś aula albo sala wykładowa.
Sąd dopytywał członków sztabu, czy któryś wie coś na temat płatności za wynajem sali w Łukowie. Jednak żaden nie potrafił udzielić odpowiedzi. Sugerowali, że stroną organizacyjną zajmowali się lokalni działacze PiS-u.
W końcu i ich sąd wezwał na salę rozpraw. Pierwszy zeznawał R. Szczygieł. Przedstawił się jako „sekretarz struktur PiS”.
– Sekretarz struktur? Jakich struktur? – dopytywała wyraźnie zaciekawiona sędzia.
Niewiele więcej sąd dowiedział się od D. Szustka, szefa łukowskiego PiS-u i burmistrza miasta zarazem. Zeznawał on, że W. Paruch i jego sztabowcy przyjechali do Łukowa na zaproszenie „struktur powiatowych PiS”. – Ale kto konkretnie ich zapraszał, tego nie pamiętam – mówił przed sądem łukowski burmistrz. [...]
Więcej w papierowym i e-wydaniu „TS”. (PGL)
Pisaliśmy już na ten temat:
► Lubelska „Jedynka” PiS-u w Łukowie
► Agitacja w urzędzie? Wypowie się sąd.
► W urzędzie: polityka po godzinach
najstarsze
najnowsze
popularne