To pytanie wraca jak bumerang. Z jakimi schorzeniami nie zgłaszać się na Szpitalny Oddział Ratunkowy?
rys. M. Andrzejewski
To pytanie wraca jak bumerang. Z jakimi schorzeniami nie zgłaszać się na Szpitalny Oddział Ratunkowy?
– Czy na pewno pan chce, abym napisała o tym artykuł? – pytam i, przewidując reakcję czytelników, uprzedzam: – Niektórych to po prostu rozśmieszy. Mężczyzna jest zdecydowany: – Szpital jest od tego, aby udzielać porady – kwituje. – A lekarz mnie wyśmiał: z nosem pan przyszedł?!
Mężczyzna jest młody, mówi przez nos. W sobotę 14 marca wybrał się na SOR. Oskarża lekarzy o nieudzielenie mu pomocy.
– Miałem 37,2 stopni gorączki i zatkany nos. Strasznie się męczyłem, nie mogłem oddychać. Rejestratorka mnie zapisała, przyszedł ratownik, wpiął wenflon i pobrał krew, zmierzył ciśnienie. Zadzwonił do lekarza i poinformował, że mam zatkany nos i podejrzenie zapalenia dróg oddechowych. A potem zaczęło się czekanie. Czekanie się przedłużało. Zdaniem pacjenta nie było kolejki, a mimo to nikt się nim nie interesował. – Żona jest w ostatnich dniach ciąży, siedzi ze mną, ja z tym wenflonem w ręce... W końcu lekarz wezwał mnie do gabinetu i zaczął się śmiać, że to niedorzeczność, abym przychodził do niego z zatkanym nosem. I że nie będą tu konsultować zatkanego nosa.
najstarsze
najnowsze
popularne