Czy „twór”, wyciągnięty z policzka rocznego chłopczyka w siedleckim szpitalu, to kolejny przypadek pasożyta przenoszonego przez komary?
Pasożyt ma 20 cm, przypomina trochę rozgotowaną nitkę makaronu. Wyciągnięto go operacyjnie spod skóry pacjentki z powiatu siedleckiego. To dirofilaria repens. Fot. J. Mazurek
Czy „twór”, wyciągnięty z policzka rocznego chłopczyka w siedleckim szpitalu, to kolejny przypadek pasożyta przenoszonego przez komary?
Wcześniej, w 2013 roku, wyciągnięto tam spod skóry pacjentki 20-centymetrowego nicienia. To był pierwszy w Polsce przypadek dirofilariozy u osoby, która nigdy nie wyjeżdżała z kraju.
– Dirofilarioza jest chorobą przenoszoną przez komary – wyjaśnia doktor Piotr Rago z Zakładu Diagnostyki Obrazowej w Mazowieckim Szpitalu Wojewódzkim w Siedlcach. – Do tej pory występowała głównie w Indiach, krajach Bliskiego Wschodu, w Azji. Zdarzało się, że do Polski przyjeżdżali pacjenci zarażeni dirafilarią po ukąszeniu komara w jednym z tych krajów.
Tylko że pasożyt, pływający w szklance (można go zobaczyć na filmiku, zamieszczonym na naszej stronie www), którego wyciągnięto spod skóry kobiety, nie został „przywieziony” z egzotycznego kraju.
– Pacjentka powiedziała, że nigdy nie wyjeżdżała z Polski – mówi dr Rago.
Nicienia wysłano do Zakładu Parazytologii Lekarskiej Państwowego Instytutu Higieny. Jak się okazało, to był pierwszy w Polsce potwierdzony przypadek dirofilariozy u osoby nieopuszczającej granic kraju, czyli zarażonej przez „naszego”, rodzimego komara. Dodajmy – siedleckiego, bo pacjentka pochodzi z naszego terenu.
Mały podskórny guzek
Pacjentka zgłosiła się do doktora Rago z zupełnie inną dolegliwością. Podczas badania USG pokazała podskórny guzek przy łokciu.
– Może pan jeszcze na to zerknie? Nikt nie wie, co to jest – poprosiła.
Guzek miał średnicę około 1,5 cm. Sugerowano jej, że może to być tłuszczak, włókniak, albo kaszak. Nie bolał, pojawił się jakieś pół roku wcześniej.
najstarsze
najnowsze
popularne