- Kiedy zbliżaliśmy się już do Siedlec, mama zbladła - mówi córka pani Kazimiery. - Wiedziałam, że nie chce nas martwić, ale słyszałam, jak cicho westchnęła: „Oj, serce”...
Przyjazd do Siedlec był dla Kazimiery Matwiejczyk ogromnym przeżyciem. fot Janusz Mazurek
- Kiedy zbliżaliśmy się już do Siedlec, mama zbladła - mówi córka pani Kazimiery. - Wiedziałam, że nie chce nas martwić, ale słyszałam, jak cicho westchnęła: „Oj, serce”...
Kazimiera Matwiejczyk (z domu Zychowicz) przyjechała do Siedlec po ponad siedemdziesięciu latach. Miała pięć lat, kiedy została ocalona z transportu z Zamojszczyzny i zamieszkała u Czesława i Czesławy Samulików w kamienicy przy Piłsudskiego 12 (adres współczesny).
DZIECKO OCALONE
Spotykamy się w kawiarence, która dziś znajduje się nieopodal dawnego mieszkania Samulików.
- To ja - uśmiecha się pani Kazimiera na powitanie. - Jestem dzieckiem z Zamojszczyzny. Jej spojrzenie zdaje się mówić: „Wiem, że nie wyglądam na dziecko, ale ocalonym z transportu dzieckiem z Zamojszczyzny pozostanę na zawsze”.
najstarsze
najnowsze
popularne