– Chcę serdecznie podziękować za szybką pomoc tym, dzięki którym udało się odnaleźć nasze pieski, pekińczyka i maltańczyka – napisała dziś w mailu pani Anna. Oba pieski wróciły już do swych prawowitych opiekunów.
Printscreen artykułu.
– Chcę serdecznie podziękować za szybką pomoc tym, dzięki którym udało się odnaleźć nasze pieski, pekińczyka i maltańczyka – napisała dziś w mailu pani Anna. Oba pieski wróciły już do swych prawowitych opiekunów.
W czwartek, 7 lipca na naszej stronie internetowej pojawiła się informacja o zaginięciu dwóch sympatycznych piesków w podsiedleckiej miejscowości Żabokliki. Już w piątek udało się je odnaleźć dzięki spostrzegawczości jednego z internautów.
– To jeden z mieszkańców Żaboklik zgłosił się i powiedział, że czytał informację w „Tygodniku Siedleckim” oraz, że wie co się z naszymi pieskami stało. Oferowaliśmy nagrodę za jakąkolwiek informację o losie zwierząt, ale ten człowiek nie chciał od nas nic – tłumaczy opiekun piesków. – Od niego dowiedzieliśmy się, że w czwartek oba psiaki, które wybiegły z podwórka na drogę przy naszej posesji, zabrał pewien meżczyzna. Świadek podał nam dokładne namiary tego człowieka.
Właściciele pekińczyka i maltańczyka od razu udali się pod wskazany adres. Jednakże osoby, z którymi tam rozmawiali, wyparły się tego, jakoby przetrzymywały cudze psy. Świadek niezmiennie jednak utrzymywał, że psy muszą być w tym obejściu, gdyż jeszcze niedawno słychać było stamtąd charakterystyczne skamlenie.
– Zastanawialiśmy się już nad tym, czy nie zawiadomić policji, ale wówczas właśnie przyszedł do naszego domu człowiek, którego posądzano o zabranie nam piesków. Poinformował, że słyszał, iż nasz pekińczyk i maltańczyk są u jednego z hodowców w Zbuczynie, gdzie miały trafić jako zwierzęta bezpańskie, wałęsające się po ulicy. Pojechaliśmy tam. Ten hodowca sprzedał nam niezłą bajkę. Twierdził, że psy trafiły do niego w czwartek, bo ktoś podejrzewał, że zostały wyrzucone na ulicę przez właścicieli, którzy pojechali sobie na wakacje. To pieski rasowe, nikt z nas ich nigdy nie wyrzuci! Podejrzewamy, że specjalnie je skradziono. Tyle tylko, że dzięki nagłośnieniu zdarzenia w „Tygodniku” niecny zamiar się nie powódł do końca. Nie mamy dowodów na potwierdzenie podejrzeń, więc daliśmy spokój całej sprawie, będąc szczęśliwymi, że nasze pupilki odnalazły się i nie stała się im żadna krzywda. Musimy pieski bardziej pilnować – opowiedział cała historię prawowity opiekun czworonogów.
Cieszymy się, że ta historia ma happy end.
Przeczytaj więcej na ten temat:
najstarsze
najnowsze
popularne