Jedenaście dni poszukiwań i... nic. Fiaskiem zakończyły się prace archeologiczne na domniemanym miejscu pochówku powstańców listopadowych w podsiedleckich Iganiach.
fot. Szymon Lenarczyk
Jedenaście dni poszukiwań i... nic. Fiaskiem zakończyły się prace archeologiczne na domniemanym miejscu pochówku powstańców listopadowych w podsiedleckich Iganiach.
Pod okiem archeologów Bożeny i Andrzeja Bryńczaków, miłośnicy lokalnej historii, głównie członkowie Stowarzyszenia „Nasze Iganie”, przerzucili tony piasku. Użyto koparki i wykrywaczy metali. Bez rezultatu. Jedynym poważniejszym śladem, jaki znaleziono, były dwa kawałki kości – jak się później okazało – ludzkich. To jednak za mało, by uznać, że pagórek z sosnami w bezpośrednim sąsiedztwie pomnika jest zbiorową mogiłą poległych w bitwie stoczonej 10 kwietnia 1831 r.
– To nasz siedlecki „złoty pociąg” – żartował, rozpoczynając pracę Andrzej Bryńczak.
Można powiedzieć – wykrakał. Poszukiwania pod Siedlcami okazały się równie nieskuteczne jak te pod Wałbrzychem. Choć w Iganiach szukano nie złota, lecz jedynie potwierdzenia hipotezy o mogile.
najstarsze
najnowsze
popularne