Niech zdycha

Siedlce

Justyna Janusz 2017-02-20 10:21:53 liczba odsłon: 13276
Zdjęcie podglądowe http://pl.freeimages.com

Zdjęcie podglądowe http://pl.freeimages.com

Dla 17-latki ratowanie kota po wypadku było szokującą lekcją.

Nastoletnia siedlczanka twierdzi, że została zrugana przez weterynarza, bo powiedziała, że nie ma pieniędzy na leczenie bezdomnego kota, którego znalazła na ulicy. Przełożona lekarza twierdzi z kolei, że o żadnej awanturze nie było mowy, a dziewczyna została jedynie poinformowana, gdzie ma pójść.

W zeszłym tygodniu do naszej redakcji zgłosiła się 17-letnia siedlczanka.

– Wieczorem, na chodniku niedaleko domu, znalazłam poranionego kota – opowiada. – Miał wiele ran na pyszczku i na całym ciele. Był wręcz zmasakrowany. Nie mogłam go zostawić na ulicy, wzięłam go do domu.

Następnego dnia, zamiast do szkoły, poszła z kotem do najbliższego gabinetu weterynaryjnego.

– Od początku mówiłam, że to nie jest mój kot i nie wiem, co z nim zrobić – opowiada. – Lekarz podłączył kroplówkę. Powtórzyłam po raz kolejny, że to bezdomny kot i nie mam pieniędzy, żeby zapłacić za jego leczenie. Wtedy niemal wyrwał tę kroplówkę i zaczął krzyczeć, żebym kota zabierała. Gdy zapytałam, gdzie mam pójść, dowiedziałam się, że lekarz nie jest od udzielania informacji i w ogóle każdy, kto się bierze za takie sprawy, powinien wiedzieć, co dalej robić.

Nastolatka twierdzi, że lekarz na nią krzyczał.

– Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji – mówi dziewczyna. – Zszokowało mnie przede wszystkim to, jak ten lekarz się do mnie zwracał. Zapytałam, co mam zrobić z kotem, bo przecież bez leczenia on zdechnie. Usłyszałam: „niech zdycha”.

Lekarz poinformował w końcu, że dziewczyna ma pójść do gabinetu dr Marka Pasiaka na ulicę Graniczną. Tam się kotem zajęto, bo klinika ma podpisaną umowę z miastem na opiekę nad bezpańskimi chorymi zwierzętami.

Gdy zadzwoniliśmy do właścicielki pierwszego gabinetu, stwierdziła, że wie o sytuacji, ale lekarz nie krzyczał, tylko informował dziewczynę.

– Nie. To był krzyk – twierdzi nastolatka. – Gdyby mi od razu powiedział, że mam pójść do doktora Pasiaka, to przecież bym poszła.

Co trzeba zrobić, jeśli znajdziemy bezdomne zwierzę potrzebujące pomocy?

– Zadzwonić do Straży Miejskiej – mówi Mariusz Myrcha z Urzędu Miasta w Siedlcach. – Strażnicy przyjadą i spiszą protokół. Zwierzę zostanie odebrane przez doktora Marka Pasiaka, z którym mamy podpisaną umowę. Te formalności są konieczne, bo miasto finansuje leczenie zwierząt bezdomnych, a nie tych, które mają właścicieli. (jj)

Komentarze (27)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.