Gra w trzy ognie

Siedlce

Zbigniew Juśkiewicz 2017-03-26 08:43:38 liczba odsłon: 5293
Ul. Swoboda  rok temu. Zdemontowaną siatkę już rozkradziono. (fot. J. Mazurek)

Ul. Swoboda rok temu. Zdemontowaną siatkę już rozkradziono. (fot. J. Mazurek)

Przez budowę drogi stracił dopłaty unijne i żyje z komornikiem na karku. A wszystko zaczęło się zupełnie niewinnie...

Gdy Henryk Brodowski przyjechał do Żelkowa Kolonii, jeszcze jako kandydat na stanowisko wójta gminy Siedlec, zapytał, co jest we wsi potrzebne.

- Powiedziałem, że dokończenie budowy ulicy Swoboda – mówi pan Tadeusz z Żelkowa Kolonii. – Zaczynał ją robić jeszcze wójt Bieniek, ale nie dokończył. Brodowski obiecał, że jak go wybierzemy, to i drogę zbuduje, i za grunty potrzebne na jej poszerzenie zapłaci.

Poparł więc wójta swoim głosem. No bo jak inaczej, skoro i droga miała być, i zapłata. A nie chodziło o jakieś parę metrów gruntu, tylko o całe 40 arów. To tyle, że można cztery działki budowlane wykroić. Wójt wybory wygrał, a mieszkaniec wsi myślał, że głosu nie zmarnował i postawił na dobrego konia. Do czasu, gdy z Urzędu Gminy przyszło pismo. Władza informowała, że będzie ulicę Swoboda budować. I w związku w tym prosi o... przekazanie gruntu. O odszkodowaniu nic w piśmie nie było.

- Kiedy wójt znowu do wsi przyjechał, powiedziałem mu, że nie zgadzam się na oddanie gruntu za darmo. Twardo domaga- łem się odszkodowania, bo to w końcu moja własność. Wójt powiedział, że zapłaci, ale dopiero wtedy, jak drogę skończą budować. Zaraz potem przyszło pismo, że budowę zaczynają za tydzień. Ale pojawili się już po trzech dniach i zaczęli mi niszczyć ogrodzenie.  

ANI POLICJA, ANI PROKURATURA

Pan Tadeusz twierdzi, że ekipa zniszczyła mu 200 metrów solidnego ogrodzenia przy drodze. Nie mógł patrzeć, jak wyrywają słupki.

- Żona na policję zadzwoniła, bo ja byłem za bardzo zdenerwowany – wspomina. - Jeszcze bym władzę obraził. Przyjechał dzielnicowy. Robotników przepytał, ci wytłumaczyli, że mają z gminy zlecenie. Dzielnicowy pojechał, a oni robotę dokończyli. Betonowe, grube słupki do dzisiaj na polu leżą. A siatkę po kawałku już całą rozkradli.

Rolnik taką dewastację uznał za rozbój w biały dzień. Zgłosił sprawę do prokuratury, domagając się odszkodowania za zniszczone ogrodzenie i zabraną pod budowę drogi ziemię.

- Skończyło się na tym, że musiałbym założyć sprawę prywatnie. Tylko na to są potrzebne pieniądze, których nie mam. Gdy miesiąc temu byłem w prokuraturze, poradzono mi, żebym się do radia albo telewizji zwrócił. Wysłali mnie też do punktu, gdzie udzielają bezpłatnych porad prawnych. A za darmo to wie pan, jak jest... Żadnej porady mi nie udzielili. Powiedzieli tylko: „Panie, pan jest już starszy człowiek. Niech pan sam tego nie dochodzi. Dzieci pana niech dojdą”. A ja dzieciom chcę coś zostawić, a nie kłopoty.

Kłopoty to jednak najwyraźniej specjalność rolnika z Żelkowa Kolonii. Okazało się, że to dopiero ich początek.  

DOPŁATY NIE NA DROGĘ

Stara, gruntowa droga miała szerokość 2,5 metra. Nowa to już poważna ulica, szeroka na 12 metrów. Rolnik twierdzi, że poszerzenie odbyło się jego kosztem. Różnicy w szerokości drogi przed i po remoncie dopatrzyła się też Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i uznała, że pan Tadeusz niesłusznie pobierał dopłaty obszarowe za grunty, które pod budowę drogi mu zabrano.

- Agencja sięgnęła do 2014 roku, kiedy przejęto moje pole pod odcinek drogi budowanej jeszcze za poprzedniego wójta – mówi pan Tadeusz. – Wtedy oczywiście też za swoją własność ani złotówki nie dostałem. Ale Agencji nic nie interesowało. Zabrali mi dopłatę za całe pole, dobre 5 hektarów. Jeszcze mi kazali zwrócić dopłatę pobraną za rok 2013, choć wtedy żadnej drogi nie budowano, ale pewnie moje grunty były już zabrane przez gminę. Chcieli mnie karać i za 2012 rok, ale odstąpili. Ale już za 2016 rok znowu całą dopłatę zabrali. Napisali, że to kara za to, że mam mniej pola, niż zgłosiłem.

Rolnik już nie wie, z której strony i kto go uderzy.

- Gmina zabiera mi ziemię i nie płaci za nią ani złotówki, a Agencja kary mi daje za to, że ktoś mi bezprawie ziemię zabrał. I tak okradają mnie bezkarnie z dwóch stron. Wzięli mnie w kleszcze, że już ledwo dyszę. Z dopłatami starałem się robić wszystko, jak Pan Bóg przykazał – zapewnia. – Od samego początku, od 2005 roku, wszystkie wnioski, wszystkie dokumenty, wypełnia mi w gminie ten sam urzędnik z Ośrodka Doradztwa Rolniczego. No to byłem pewien, że wszystko jest dobrze. Ale jak zwykły rolnik z urzę- dami ma sprawę, to niczego pewien być nie może...

Tę regułę potwierdza trzecia odsłona dramatu. Bo na zabraniu gruntów, a potem dopłat, się nie skończyło. Pan Tadeusz został ukarany koniecznością zwrotu dopłat pobranych za 2013 rok, w wysokości 5135 złotych.

- Nie miałem takich pieniędzy – mówi zrozpaczony. - I tak na stare lata doczekałem się komornika na mojej i żony emeryturze. Od stycznia zabiera nam co miesiąc 600 złotych.To jedna trzecia naszych dochodów. Teraz brakuje nam nawet na lekarstwa.

NIE JEGO, NIE PŁACIMY

Pan Tadeusz odwołał się od decyzji o zwrocie dopłaty do ARiMR w Warszawie. Przysłano mu pismo, że ma zapłacić 206 złotych opłaty sądowej. -

Agencja skierowała sprawę do Sądu Administracyjnego. Od paru miesięcy czekam na rozprawę. Do Agencji wysłałem parę pism, żeby mnie nie karali, tylko poczekali na wyrok. Niedawno dzwoniłem do sądu. Powiedzieli, że czekają na wyznaczenie sędziego. Ale ja już długo czekać nie mogę. Mam 80 lat. Chcę przekazać gospodarstwo następcy i nie mogę tego zrobić, bo sprawy nie są uregulowane. Z tego wszystkiego to się rozchorowałem. Leża- łem w szpitalu, potem kilka tygodni chodziłem na rehabilitację, bo rękami ruszać nie bardzo mogę. A kiedy byłem u wójta, to mi powiedział, że jak tak bardzo chcę ziemi, to żebym sobie kawałek betonu spod tej drogi ukruszył...

Wójt Henryk Brodowski pamięta rozmowę z rolnikiem.

- Tak, mówiłem mu, że jak w planach te grunty są jego, to za nie zapłacimy – przyznaje. - Ale nie zapłacimy, bo w planach geodezyjnych te grunty należą do gminy. I gmina mu ich nie zabierała. A ogrodzenie? Kazałem zepchnąć, bo się wgrodził z nim na jakieś 20-30 centymetrów na grunt gminy. Tam, gdzie gmina wydawała decyzję na zabranie gruntu pod drogi, to płacimy, według kolejności. Na początku kadencji były to zaległości sięgające 3 milionów złotych. Do tej pory spłaciłem ze 300 tysięcy. Teraz są wypłaty za grunty przejęte w 2011 roku.

Tyle o zaszłościach. Obecnie stosowana praktyka jest zupełnie inna. Można powiedzieć, bardzo oryginalna.

- Ostatnio w Żaboklikach rolnicy przekazali bezpłatnie grunty pod budowę drogi. I tak robi większość. Jest zasada – gmina płaci za geodetę i akt notarialny, a rolnicy przekazują ziemię bezpłatnie. A jak nie przekazują, to nie budujemy...

ZBIGNIEW JUŚKIEWICZ

Komentarze (20)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.