Byliśmy dumni z naszej gry

Łuków, Stoczek Łukowski

Mirosław Buczek 2017-04-24 15:46:33 liczba odsłon: 3594
Adam Olkowicz

Adam Olkowicz

Rozmowa z ADAMEM OLKOWICZEM – byłym wiceprezesem PZPN i byłym piłkarzem Dwernickiego Stoczek Łukowski.

 - Jest Pan bardzo znaną postacią w świecie piłkarskim nie tylko na arenie krajowej, ale także poza granicami Polski. Chyba jednak mało kto wie, że Pańska przygoda z tą dyscypliną rozpoczęła się w Dwernickim Stoczek Łukowski.

- Myślę, że stoczkowiacy o mnie jeszcze pamiętają. Przynajmniej ci odrobinę starsi. Dość często zresztą goszczę w tym miasteczku. Będąc uczniem stoczkowskiej szkoły podstawowej, często grałem w piłkę. Wracając ze szkoły do domu, prawie zawsze zatrzymywaliśmy się z kolegami, by pokopać na terenie „ogrodu”.

- Czy to był plac w centralnej części Stoczka?

- Tak. Poźniej wybudowano na nim zakład chemiczny, zamieniony teraz na hurtownię materiałów budowlanych. W czasach moich lat szkolnych był tam tylko piach, co wcale nam nie przeszkadzało, by grać w piłkę nożną. O wiele bardziej kłopotliwe było bliskie sąsiedztwo domów mieszkalnych. Nie raz i nie dwa zdarzyło się, że ktoś trafił piłką w okno. W domach tych mieszkali zresztą także grający z nami zawodnicy: Zdzisio Nić i Staszek Lewandowski. Pierwszy z nich wyemigrował do Anglii, spotkałem go tam w 1973 roku, a następnie do Australii. Drugi, niestety, już dawno nie żyje.

- Pan też rozstał się ze Stoczkiem po ukończeniu szkoły podstawowej.

- Nie było to jeszcze pełne rozstanie. Po prostu rozpocząłem naukę w Technikum Łączności nr 1 w Warszawie.

- Z tego co wiem, w szkole średniej też Pan się garnął do sportu.

- Uprawiałem tenis stołowy w klubie Sygnał, dochodząc do finału mistrzostw Polski juniorów. Brałem udział w „Czwartkach lekkoatletycznych” na ówczesnym Stadionie Dziesięciolecia. Moim nauczycielem wychowania fizycznego był wtedy trener Roman Wszoła, ojciec Jacka – mistrza olimpijskiego z 1976 roku. Po ukończeniu szkoły średniej i studiów pedagogicznych powróciłem do rodzinnego miasta i rozpocząłem pracę w stoczkowskim Zespole Szkół.

- Ludowy Klub Sportowy Dwernicki pozyskał w ten sposób kolejnego zawodnika.

- Nie mogło być inaczej. Nie pamiętam tylko, czy Dwernicki miał już status klubu czy jeszcze ogniwa LZS. To jednak nie jest takie ważne. Dla nas zawsze był klubem, bez względu na formalne zapisy. Pełniłem zresztą wówczas obowiązki organizatorskie. Można nawet powiedzieć, że przez pewien czas byłem kimś w rodzaju nieformalnego prezesa.

- Dodajmy, że w pełni społecznego prezesa.

- Oczywiście. Wszystko to było amatorską przygodą, ale byliśmy dumni z naszej gry i głęboko przeżywaliśmy sukcesy i niepowodzenia. Trenowaliśmy i rozgrywaliśmy mecze na przyszkolnym boisku zwanym „stadionem”. Była tam tylko jedna betonowa trybuna i tak zresztą pozostało do dziś. Na tej trybunie mało kto jednak zasiadał. Prawie wszyscy stali przy liniach bocznych i bardzo żywo dopingowali piłkarzy, a jeszcze chętniej komentowali pracę sędziego. Szczególnie, gdy gwizdał przeciwko nam. Spotkania rozgrywaliśmy zawsze w niedziele „po sumie”. Na mecze naprawdę przychodziło dużo ludzi. Sprzedawane były bilety wstępu.

- Czy miejscowe władze przychylnie patrzyły na działalność Dwernickiego?

- Bez pomocy władz miejskich nie dalibyśmy rady uczestniczyć w kwalifikowanych rozgrywkach. Szczególnie wielce pomocny był sekretarz miasta, wielki sympatyk futbolu Wiktor Bojanek. Klub wspierała też Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska”. Na mecze jeździliśmy odkrytą ciężarówką GSu. Było na niej ustawionych kilka rzędów siedzisk z desek.

- Gorzej, gdy pogoda była deszczowa.

- Wtedy naciągaliśmy plandekę. Każdy wyjazd był wydarzeniem. Gdy już „załadowała” się drużyna, wtedy mogło się do nas dosiąść kilku szczęśliwców. Gdy wracaliśmy po zwycięstwie, to od granicy Stoczka do pomieszczenia klubowego cała ekipa bardzo głośno śpiewała. Sympatycy schodzili się, żeby nas powitać, dowiedzieć się, jaki był wynik, kto strzelił bramki. Gdy przegraliśmy, to powrót był bardzo cichy. Od 1967 roku grę w Dwernickim łączyłem z pracą w Łukowie. W 1969 roku zacząłem pracować w Lublinie i skończyła się moja klubowa gra w piłkę nożną.

- Pamięta Pan jakieś szczególne wydarzenie z tamtego okresu?

- Może to nic szczególnego, ale sympatyczny dla mnie i dla drużyny był wyjazdowy mecz z Sokołem Adamów. Odnieśliśmy wtedy rekordowe zwycięstwo 14 : 3, a ja strzeliłem 6 bramek. Możliwe, że któryś z piłkarzy gospodarzy miał wesele, na którym bawiła się cała drużyna. W każdym razie miło to wspominam.

- Kto z Panem grał wtedy w Dwernickim?

- Nie wszystkich kolegów sobie przypominam. Przepraszam ich za to. Kilku jednak głęboko zapadło w mojej pamięci. Na bramce stał Witek Rosa, który grywał także w obronie, oraz Mundek Zdunek, grywający też w ataku. Linię obrony tworzyli: Heniek Lacek, Waldek Kędzierski, Stasiek Charliński, Waldek Soćko. W środku pola grali Antek Flis i Pawełek Bąk, na skrzydłach Michał Franczuk i Grzesiek Grzempczyński, a w środku ataku Marek Serżysko. Ja występowałem w pomocy bądź ataku. Pamiętam też kilka ksyw stoczkowskich piłkarzy z tamtego okresu: Gawrel, Feja, Bazyl, Składany, Grzyb.

- Po wyjeździe ze Stoczka Łukowskiego nie brał Pan czynnego udziału w ligowych rozgrywkach, ale nie oznaczało to rozbratu z piłką nożną.

- Dość szybko odnalazłem się w roli działacza. Już w 1971 roku zostałem członkiem Zarządu Lubelskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej. W 1973 roku wybrano mnie do Zarządu Wojewódzkiej Federacji Sportu i do Zarządu Wojewódzkiej Komisji Współpracy z Polskim Komitetem Olimpijskim. W tym samym roku powierzono mi też obowiązki wiceprezesa Lubelskiego OZPN do spraw wychowawczych. Odpowiadałem za piłkarstwo młodzieżowe. Od 1974 roku działałem w Komisji Młodzieżowej PZPN.

- Apogeum Pańskiej kariery działacza nastąpiło podczas starań o przyznanie Polsce i Ukrainie organizacji Euro 2012. Później został Pan wiceprezesem PZPN i głównym koordynatorem przygotowań do mistrzostw. To jednak temat na kolejną rozmowę.

- Mimo wielu zajęć, zawsze znajdę czas na chwilę wspomnień.

- Dziękuję zatem za pierwszą część naszej rozmowy i… do następnego spotkania

Komentarze (1)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.