Na wernisaż wystawy Michała Godlewskiego (pierwszy z prawej), mimo niesprzyjającej pogody, przyszło bardzo dużo osób, w tym jego mistrz artysta malarz Antoni Wróblewski (pierwszy z lewej), fot. Aneta Abramowicz-Oleszczuk.
Przyszli przyjaciele i znajomi. Artyści plastycy i towarzysze podróży. Na wernisażu wystawy Michała Godlewskiego "Przestrzeń zamiejska" wśród licznie przybyłych gości można było zauważyć i jego mistrzów (Antoni Wróblewski i Dariusz Izdebski) i jego uczniów, którzy chodzą do niego na karate. Nie zabrakło Witolda Kukli, u którego ojca Michał Godlewski uczył się jubilerstwa. I prezydenta Siedlec, Wojciecha Kudelskiego, z którym malarz... w dzieciństwie bawił się w piaskownicy.
- Bardzo długo musiałem namawiać Michała na tę wystawę. Wreszcie się udało - nie krył zadowolenia Ireneusz Parzyszek. - Będę tu bardzo częstym gościem, bo pracuję piętro wyżej. Przez najbliższy miesiąc często będę zaglądał do naszej Galerii Teatralnej, bo wśród tych prac czuję się znakomicie. Dużo powietrza, przyrody, przestrzeni niesamowitej. W takich okolicznościach można się leczyć po prostu. Bardzo się cieszę, że możemy w galerii gościć tę wystawę. Gratuluję i życzę kolejnych sukcesów - dodał.
- Miałem tylko 3 prace, więc musiałem się spieszyć mocno, żeby domalować resztę, dlatego tyle to trwało - zażartował Michał Godlewski. Sam jestem zaskoczony, że ta wystawa wygląda tak, jak wygląda. To zasługa Antoniego Wróblewskiego, który ma dar aranżacji takiej, a nie innej. Uważam, że powinien pracować w muzeach i wszelkich galeriach. Czasami prace niekoniecznie dobre w jego aranżacji są nawet bardzo dobre - przyznał.
- Lekko zyskują - wtrącił z uśmiechem Antoni Wróblewski.
- Jest u nas na etacie wolontariackim - przyznał dyrektor Centrum Kultury i Sztuki, Waldemar Koperkiewicz.
- O tym wolontariacie to może niekoniecznie - uciął temat M. Godlewski.
- Czy można kupić Pana prace? - zapytał ktoś z przybyłych na wystawę. - Kupić to może też niekoniecznie. Mamy teraz kryzys płatniczy... - odparł malarz.
- Nie sposób nie wspomnieć o panu Ludomirze Benedyktowiczu, który w naszym środowisku jest w sposób szczególny ceniony. Coś tam jest w tej ziemi. Coś tam jest w tych ludziach, bo żeby uchwycić takie kolory, taką przyrodę, to trzeba wstawać,"Kiedy ranne wstają zorze", albo kiedy się śpiewa "Wszystkie nasze dzienne sprawy". My na tej ziemi urodzeni, w tamtym regionie Podlasia, musieliśmy rano wstawać, żeby wypędzić krowy na pastwisko, potem wieczorem, żeby je z powrotem do domu przypędzić. Wtedy mniej się zwraca uwagę na szczegół, a bardziej na całą kolorystykę. Panu Michałowi to się świetnie udało. W imieniu naszego miasta i regionu, bo wiem, że są przedstawiciele jeszcze innych miejscowości, dziękuję panu za tę wystawę. Życzę dalszego rozwoju pod okiem mistrzów. Życzę Panu uznania w całym artystycznym świecie oraz żeby w tym naszym bogacącym się społeczeństwie siedleckim udało się Panu z tego malarstwa wyżyć - powiedział Wojciech Kudelski.
- Bardzo często żeśmy z panem prezydentem w piaskownicy przed odjazdem autobusu wspólnie siedzieli. Ja osiwiałem, pan prezydent nie - zdradził M. Godlewski. (Ana)
Więcej w papierowym i e-wydaniu "TS".
najstarsze
najnowsze
popularne