Te informacje trudno potwierdzić. Dlatego podajemy tylko, że dotyczą jednego z siedleckich przedszkoli miejskich. Są niepokojące, bo dotyczą około setki dzieci, korzystających z posiłków w stołówce. A zawsze lepiej dmuchać na zimne.
fot. freeimages.com
Te informacje trudno potwierdzić. Dlatego podajemy tylko, że dotyczą jednego z siedleckich przedszkoli miejskich. Są niepokojące, bo dotyczą około setki dzieci, korzystających z posiłków w stołówce. A zawsze lepiej dmuchać na zimne.
– Niepokoi mnie to, co widzę w przedszkolu – mówi mężczyzna, chcący zachować anonimowość. – Wszystkie kontrole Sanepidu są najprawdopodobniej zapowiadane kilka dni wcześniej. Wtedy kuchnia jest glansowana z wielką starannością. Sprzątają wszystkie zakamarki, a kucharki mają podczas kontroli bielutkie czapki na głowach. Dziwne, że tylko wtedy, bo na co dzień żadnych czapek nie noszą.
Nasz informator dostrzegł jeszcze jeden element, towarzyszący kontrolom, które odbywają się raz, dwa razy w roku.
– W kuchni jest specjalne pomieszczenie, tak zwana obieralnia. Tyle tylko, że nikt z niego nie korzysta. Ziemniaki czy warzywa są obierane w pomieszczeniu kuchennym, w sąsiedztwie kotłów. Tak jest podobno wygodniej. Produktów nie trzeba zbyt daleko nosić. A obieralnia, owszem, spełnia swoją funkcję, ale tylko podczas kontroli. To wszystko wygląda na jakąś fikcję. Czy takie kontrole mają sens, jeśli standardy obowiązują tylko przy okazji wizyt Sanepidu? Wtedy wszystko zapewne wypada bez większych uwag. A nie o to chodzi. W tej kuchni stołuje się setka małych dzieci.
najstarsze
najnowsze
popularne