Sprzedali nas na przetargu...
Siedlce
Zbigniew Juśkiewicz
0000-00-00 00:00:00
liczba odsłon: 3846
W to wszystko nie chce się wierzyć, ale takie zdarzenie miało miejsce - mówi brat zrozpaczonej kobiety. - Wójt sprzedał mieszkanie razem z moją siostrą. Ona sama nic o tym nie wiedziała. Teraz, razem z rodziną, jest zdana na łaskę i niełaskę nowej właścicielki budynku.
A przecież nie była żadną dziką lokatorką. Wynajmowała mieszkanie od gminy. Miała formalną umowę na czas nieokreślony. Teraz jej życie legło w gruzach.
- Czuję się jak przedmiot, który jest przedmiotem jakiegoś pokątnego handlu. Ktoś, zupełnie bez mojej wiedzy, decyduje o moim losie. A ja jestem zupełnie bezradna. Gmina przez długi czas nie odpowiada na moje pisma. Nowa właścicielka budynku podniosła mi czynsz o 300 procent. Nie wiem, co robić. Ta sytuacja zupełnie mnie przerasta.
Pani Bożena Bieniek od 2000 roku wynajmowała mieszkanie w domu nauczyciela na terenie gminy Wodynie. Zajmowała je razem z mężem i trójką dzieci. Z gminą zawarła stosowną umowę – na czas nieokreślony. Płaciła ustalony czynsz. Czuła się więc bezpiecznie. Tymczasem wiosną 2008 roku gmina sprzedała dom nauczyciela prywatnej osobie. Pani Bożena dowiedziała się o tym przypadkowo, już po fakcie. Spadło to na nią jak grom z jasnego nieba.
- To było kompletne zaskoczenie, bo nikt nie wypowiedział mi umowy najmu – mówi kobieta. – Tymczasem nowa właściciela od grudnia podniosła mi czynsz ze 100 do 300 złotych. Może jutro każe mi płacić 1000 złotych. Przecież jeśli ktoś kupuje dom, to nie po to, aby mieszkała w nim inna rodzina. Nowa właścicielka będzie pewnie starała się mnie pozbyć. Jestem zdana na jej łaskę i niełaskę. Tymczasem moja sytuacja finansowa jest fatalna. Jestem bezrobotna i utrzymuję się tylko z renty męża. Muszą korzystać z pomocy GOPS. Chodzę i proszę o wsparcie jak jakiś żebrak czy pijaczka. Z Urzędu Gminy zawsze wychodzę z płaczem. Znalazłam się pod ścianą. Dręczy mnie myśl, że w każdej chwili nasza rodzina może się znaleźć bez dachu nad głową.
Pani Bożena poszła do wójta, żeby prosić o jakieś mieszkanie zastępcze. Ten podsunął jej pomysł, aby przeniosła się z rodziną do domu swojej matki. Warunki są tam fatalne, ale kobieta zgodziła się, skuszona obietnicami wójta.
- Wójt zapewnił mnie, że pomoże finansowo w remoncie starego, zniszczonego domu. – Pomyślałam, że jest to jakieś rozwiązanie, że wreszcie będę na swoim. Do tej pory całe życie musiałam się gdzieś tułać. Teraz miałam dostać wsparcie na remont dwóch pokoi. Sień chciałam przebudować na kuchnię. Wszystko to wymagało dużych nakładów. Tymczasem całe wsparcie z GOPS ograniczyło się do kwoty 1800 złotych, wypłaconej w dwóch ratach. Co za to można dzisiaj zrobić? Mieszkanie jest w bardzo złym stanie. Tam wszystko się sypie i wymaga kapitalnego remontu. My nie jesteśmy w stanie go wykonać własnymi siłami. A tu jeszcze spadają na nas nowe przykrości. Wójt zarzucił mi, że zamiast swojej części domu, remontowałam pokój, w którym ma mieszkać moja mama. Tak mnie to zabolało. Ona ma 80 lat i jest ciężko chora. Przeszła zawał serca. Przecież nie przeniosę jej do jakiejś nory.
Zostało Ci do przeczytania 46% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 4/2009:
najstarsze
najnowsze
popularne