Kto chciał zająć dobre miejsce do handlowania, musiał przyjechać kiedy na dworze było jeszcze ciemno. Bo o godzinie 8.30, kiedy burmistrz Miasta i Gminy Mordy, Jan Ługowski otwierał oficjalnie "Jarmark na Kazimierza", plac przy Miejsko-Gminny Ośrodku Kultury był już wypełniony straganami.
Zaczęły się "Kaziuki", jarmark, którego historia sięga XV wieku.
- Dzisiaj jest Dzień Kobiet, więc mam prośbę do kupców, żeby nie zapomnieli o rabaciku dla pań - prosił burmistrz.
Ale na jarmarku każdy mógł się targować o cenę. Owszem, chińszczyzny nie brakowało, ale byli i prawdziwi artyści, którzy wystawiali własnoręcznie wykonane przedmioty. Jak choćby pan Stanisław Siemionek, jeden z ostatnich kowali w regionie. Po jego siekiery, choć nie tanie, ustawiała się kolejka. Tak samo, jak po czosnek Mariana Urbanka.
- Ludzie biorą po 20 wianków, bo wiedzą, że to czosnek pierwsza klasa - mówi zadowolony kupiec. - A chiński? Tego to już nikt za darmo nie chce.
Na "Kaziukach" nie mogło też zabraknąć ludowych zespołów. Handel lepiej szedł przy występach "Podlasianek", "Krzymoszowianek" czy zespołu "Korniczanie".
Starsi mieszkańcy Mordów z nostalgią wspominali jednak jarmarki sprzed kilkudziesięciu lat.
- Do knajpy to był taki tłok, że dopiero jak jednych wynosili, to było miejsce dla następnych... - mówili z łezką w oku.
To prawdopodobnie ostatnie "Kaziuki", które odbyły się w tym miejscu. Od przyszłego roku mają wrócić na swoje tradycyjne miejsce, na rynek z centrum miasta, który wkrótce będzie generalnie przebudowany. (Z.J.)
najstarsze
najnowsze
popularne