Kobieta w czerni z dreszczykiem

Siedlce

0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 3041
Kobieta w czerni, fot. Ana

Kobieta w czerni, fot. Ana

Co może wyczarować na scenie dwóch znakomitych aktorów (Jarosław Boberek, Tomasz Dedek), mając do dyspozycji metalowy wieszak, służący za podręczną szafę męską, 21 krzeseł (które w zależności od potrzeb bądź to zamieniają się w stół, bądź "budują" wnętrze kościoła), ekran kinowy - by przedstawienie nawiązywało do konwencji Teatru Telewizji, wiekowy kuferek podróżny i masę wyobraźni?

Po spektaklu "Kobieta w czerni", który można było dzisiaj obejrzeć w siedleckiej Sali Podlasie, śmiało mogę napisać, że prawie wszystko. A gdy dołączyła do nich snująca się po scenie niczym widmo tajemnicza kobieta-duch, a w raz z nią, najprawdziwsze wyładowanie fajerwerkowe, okazało się, że w tym przypadku prawie wszystko to już niemal wszystko. 

"Kobieta w czerni" na podstawie powieści Susan Hill, w adaptacji Stephana Mallatratta i reżyserii Krzysztofa Langa to nowoczesna i oryginalna zarazem interpretacja klasycznej historii o duchach, kontynuująca tradycje takich twórców, jak: Charles Dickens, M. R. James, Henry James czy Edith Wharton.

Ten sprawnie zrealizowany dreszczowiec narodził się w 1987 roku w Scarborough. Jego akcja rozgrywa się dokładnie w tym samym teatrze, w którym siedzimy, w zapomnianym przez Boga i ludzi miejscu, osnutym delikatną mgiełką. W miarę rozwoju akcji historia owija się wokół widza jak bagienne opary, stopniowo odkrywając przygody londyńskiego notariusza, który odwiedza opuszczony dom zmarłej klientki.

Notariusz, Arthur Kipps zasięga porady u aktora. Chce bowiem jak najlepiej opowiedzieć rodzinie i znajomym wydarzenia, które przydarzyły mu się 30 lat wcześniej. Ponieważ aktor nie ma specjalnie czasu wysłuchiwać przesadnie rozbudowanych monologów Kippsa, wspólnie zaczynają odgrywać historię, w której Kipps stopniowo odkrywa w sobie dar aktorski, jakiego się wcześniej po sobie nie spodziewał.

Alicja Drablow żyła samotnie od ponad 60 lat w gotyckim domostwie na wyspie, na którą można było dostać się jedynie groblą podczas odpływu. Kiedy Kipps przybył do domostwa pani Drablow – zaczęły się mu przydarzać różne dziwne rzeczy. Na domiar złego kilkakrotnie spotkał kobietę w czerni o bladej, zawoalowanej twarzy, na której wyraźnie malowały się wrogość i desperacja.

Półtoragodzinny spektakl, utrzymany w konwencji opowieści z dreszczykiem, jest pierwszym przedstawieniem z cyklu "Scena Kobra", zrealizowanym w warszawskim Centrum Artystycznym Fabryka Trzciny. Scena Kobra to z kolei autorski projekt Fabryki. Nawiązuje do Teatru Sensacji Kobra, czyli przedstawień pokazywanych w PRL-u w czwartkowe wieczory w telewizji. 

Zgodnie z założeniem tego projektu - historie kryminalne, thrillery i horrory ze słynnej serii telewizyjnej będą adaptowane na potrzeby sceny teatralnej. Nie zabraknie w nich jednak nawiązań do Teatru Telewizji. 

Centrum Artystyczne Fabryka Trzciny - będące pierwszym prywatnym centrum artystycznym - powstało na Starej Pradze, przy ulicy Otwockiej 14, we wrześniu 2003 roku. Mieści się w starej, odrestaurowanej fabryce na warszawskich Szmulkach. Wcześniej były tu wytwórnia marmolady, przetwórnia konserw i w końcu siedziba zakładów Polskiego Przemysłu Gumowego (w skrócie PPG - od którego wzięły swoją nazwę słynne tenisówki „pepegi”). 

Wnętrza Fabryki Trzciny zachowały elementy starej architektury. Surowe ściany, pajęczyny kabli, maszyny i przedmioty z dawnej fabryki podkreślają niepowtarzalność tego miejsca. Adaptacja budynków fabryki na potrzeby Centrum Artystycznego trwała blisko 2 lata.

Fabryka Trzciny zawdzięcza nazwę swojemu twórcy Wojciechowi Trzcińskiemu - kompozytorowi, producentowi muzycznemu i telewizyjnemu.
 (Ana)

Komentarze (0)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.