Byli zmorą działkowców...

Siedlce

Justyna Janusz 2018-09-12 09:27:22 liczba odsłon: 2956
fot. ZbJ

fot. ZbJ

Jeden pijany zasnął po włamaniu, drugi wpadł w oko kamery.

Działkowcy byli bezbronni. Mogli tylko z rozpaczą patrzeć na zniszczone altanki i liczyć straty. Włamywaczy długo nie udawało się złapać.

Czarna seria zaczęła się we wrześniu ubiegłego roku w ogródkach działkowych „Złote Piaski”. Kończył się sezon, więc niektórzy właściciele działek dopiero po pewnym czasie odkryli, że ktoś włamał się do ich domków. Ginęło wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, nawet minimalną, jak przetwory czy stare ubrania.

Sprawca wybijał szyby, niszczył drzwi. Trudno było go namierzyć, bo działki ciągną się na kilku hektarach. W dodatku teren ogrodów nie był nieoświetlony. Bramy wejściowe zamykano na klucz, więc policja nie mogła patrolować działek, ale dla włamywaczy skok przez płot nie był problemem.

ZOSTAWIŁ ŚLADY

Zgłoszenia o włamaniach napływały każdego dnia. Policjanci zabezpieczali ślady – DNA i odciski palców. Ta skrupulatność zaprocentowała.

Zostało Ci do przeczytania 72% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 36/2018:

Komentarze (4)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.