Tyś mnie wtedy pokonała!

Siedlce

Aneta Abramowicz 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 15730
Halina Kwiatkowska, fot. Ana

Halina Kwiatkowska, fot. Ana

Ma 88 lat, na swoim koncie mnóstwo ról filmowych i teatralnych, świetne szlify aktorskie, wspaniałą, przedwojenną dykcję, pamięć taką, że daj Boże każdemu i wspomnienia, których może pozazdrościć jej świat. Halina Kwiatkowska swój monodram wspomnieniowy o Ojcu Świętym, Janie Pawle II zatytułowała „Wielki Kolega”.

Aktorka Teatru Starego w Krakowie opowiadała w swoim monodramie o latach szkolnych Karola Wojtyły, o pierwszych spektaklach szkolnych, w których występowali uczniowie równoległych klas męskiej i żeńskiej dwóch najlepszych wówczas wadowickich gimnazjów, o wspólnych studiach na I roku filologii polskiej oraz o ich "maniakalnym" wręcz zainteresowaniu teatrem. 

O ile wspomnienia o Karolu snuła, siedząc skromnie na krześle ustawionym tuż obok fotela papieskiego, przygotowanego dla Ojca Świętego na mszę świętą, którą odprawił na siedleckich Błoniach, o tyle wiersze z repertuaru Teatru Rapsodycznego, w którym oboje grali, deklamuje na stojąco.

Młodzież szkolna, która 2 kwietnia licznie przybyła do Sali Widowiskowej Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach na monodram Haliny Kwiatkowskiej, posłuchała mistrzowskiej interpretacji m.in. "Fortepianu Szopena" czy fragmentów "Pana Tadeusza".
  
Uważni słuchacze, zgromadzeni w CKiS bez trudu zauważyli, że określenie „kolega” to zdecydowanie za mało powiedziane. Halina była bowiem dla naszego papieża ks. Stanisławem Dziwiszem w spódnicy.

Można zaryzykować stwierdzenie, że „zamówiła” dla Siedlec piękną pogodę. Przez dwa pierwsze dni kwietnia, które spędziła w naszym mieście, w Siedlcach pięknie świeciło słońce. „Prezent” od Karola?

W grupce osób, korzystających z szatni przed wieczornym spektaklem, granym przez Halinę Kwiatkowską (z domu Królikowska) 1 kwietnia, słychać było głosy pełne niedowierzania, czy aby na pewno – tak jak jest to napisane na plakacie – znała Ojca świętego 72 lata. A jeśli faktycznie znała, to czy nie chce trochę splendoru zyskać dzięki tej „znajomości”.

***

Pierwsze minuty jej monodramu, w których co rusz  podkreślała, że w debiutanckich przedstawieniach Haliny i Karola, przygotowywanych przez ówczesną młodzież gimnazjalną, to ona grała tytułowe role „Antygony”, „Balladyny” czy Anieli w „Ślubach panieńskich”. Nie wiadomo, czy tylko dlatego, że Wojtyła i Królikowszczanka byli najlepsi, za każdym razem grali parę. I tak gdy Halina była Antygoną, Karol grał jej narzeczonego, Hajmana. 

- To chyba był najważniejszy spektakl dla Karola, bo na wadowickim rynku Papież bardzo dużo o tej naszej „Antygonie” opowiadał. Wymieniał aktorów po imieniu, powiedział bardzo długi, początkowy fragment sztuki i wcale się nie pomylił. Co więcej, zawsze, gdy odwiedzałam Go w Watykanie, a bywałam tam częstym gościem, prywatnie i grupowo, mówił do mnie: Antygono – wspominała pani Halina. 

Nie kryła, że to ona organizowała wszystkie wyjazdy klasowe do Karola, to ona była na wielu jego środowych audiencjach, to do niej dzwonił, gdy już przyjechali całą klasą, i pytał, co robią, co robić będą tuż po tym, jak opuścili Jego apartamenty. To ona recytowała na tych wspólnych klasowych spotkaniach wiersze, o które ją prosił ("ani przedtem, ani potem nie miałam lepszego słuchacza") i to ona była Jego jedynym gościem na kolacji tuż po zamachu na Jego życie. I nikt inny, tylko ona - jeszcze w czasach krakowskich - przenosiła przez zieloną granicę korespondencję Karola z o 12 lat starszym ich wspólnym kolegą, Mietkiem Kotlarczykiem, późniejszym założycielem Teatru Rapsodycznego. Ona też była pierwowzorem przyjaciółki Karola, Hani Tuszyńskiej-Kowalskiej (w tej roli Małgorzata Bela) z filmów "Karol, człowiek, który został papieżem" i "Karol. Papież, który pozostał człowiekiem". 

W „Balladynie”, pisanej trudnym 11-zgłoskowcem, ona była Balladyną, on – był jej mężem, Kirkorem. Co więcej, gdy dzień przed premierą tragedii Słowackiego kolega, który miał grać czarny charakter, Kostryna, wyskoczył do polonisty z atrapą pistoletu, by wymusić na nim inną niż niedostateczną ocenę końcową z tego przedmiotu i został za to karnie zawieszony w występach, Karol zauważył przytomnie, że Kirkor „na szczęście” szybko umiera, więc on może się przecharakteryzować i dalej grać w spektaklu, tyle że Kostryna. I zagrał – podobno bezbłędnie – czym uratował to przedstawienie.

W „Ślubach panieńskich” przyszło Karolowi grać „lekkoducha i fircyka”, Gucia, zabiegającego o względy Anieli.
-  Jak lekko i finezyjnie on wtedy grał – do dziś zachwyca się pani Halina.

***

Gdy przyznała, że w konkursie recytatorskim, którego "żurorką" (jak mówi Pani Halina) była aktorka, Kazimiera Rychterówna, zaproszona przez Karola i Halinę, Hala dostała wtedy pierwszą nagrodę na recytację "Deszcza jesiennego" Leopolda Staffa, a Karol był wyróżniony jako drugi za świetną interpretację "Promethidiona" Cypriana Kamila Norwida, ona wygrała wtedy "chyba trochę niesłusznie', zaczęłam wierzyć w obiektywizm Jej wspomnień.

- Za każdym razem, gdy mnie widział, mrużył jedno oko i z palcem wycelowanym we mnie przypominał: "Tyś mnie wtedy pokonała!" - mówiła ze śmiechem. -
Byłby świetnym aktorem – dodała. 

I ma rację, bo z 5-osobowej grupy zapaleńców, która tworzyła pierwszy skład Teatru Rapsodycznego, wyrosły 3 bardzo dobre aktorki - Krystyna Dębowska (później Ostaszewska, babcia Mai), Danuta Michałowska - deklamatorka, reżyser teatralny i pedagog krakowskiej PWST oraz Halina Kwiatkowska – również pedagog w krakowskiej PWST, a oprócz tego artystka kabaretowa, autorka dramatów, słuchowisk radiowych i... podręcznika dobrego zachowania. Założyciel (1941 r.) Teatru Rapsodycznego, Mieczysław Kotlarczyk, już od 1931 r. kierował w Wadowicach stałym Teatrem Powszechnym. Był nie tylko aktorem, ale także reżyserem teatralnym, dramaturgiem i krytykiem literackim. Karola Wojtyłę natomiast nie raz jego przeciwnicy nazywali złośliwie „Superstar”, dając tym samym do zrozumienia, że poza zdolnościami aktorskimi, z których korzystał w swoich homiliach czy podczas pielgrzymek, nie miał 
nic nowatorskiego do zaproponowania.  

***

Swoją grą aktorską Karol Wojtyła zachwycił samego Juliusza Osterwę, który przyszedł na „Pana Tadeusza” w wykonaniu Teatru Rapsodycznego.

- Karol wygrał wtedy z tzw. niemieckimi szczekaczkami (głośniki, porozwieszane w wielu punktach miasta), które „zawyły” akurat wtedy, gdy zaczął recytować monolog umierającego Jacka Soplicy. Zafascynował Osterwę tym pojedynkiem między znienawidzoną niemiecką mową a polską poezją – wspominała Pani Halina.

O tym, że Karol Wojtyła został papieżem, dowiedziała się od aktora, Tadeusza Łomnickiego, który jako członek KC PZPR, dużo wcześniej niż Telewizja Polska ogłosił jej tę nowinę. - Robiłam akurat coś w kuchni, gdy Tadeusz zadzwonił i powiedział: "Halinko, gratuluję Ci. Twój przyjaciel Karol Wojtyła został papieżem" - opowiadała, nie kryjąc uznania dla talentu Tadeusza jako aktora i... zniesmaczenia jego członkostwem w partii. (Tadeusz Łomnicki oddał legitymację członkowską 17 grudnia 1981 r., po wprowadzeniu stanu wojennego - przyp. Ana).

- Zrobił największą karierę z nas wszystkich – dodała z przekonaniem. – Na naszym ostatnim spotkaniu klasowym, podczas kolacji w krakowskiej kurii w 2002 r., gdy zapytaliśmy, czy możemy do niego przyjechać za rok, na 65-lecie naszej matury, powiedział: „Jak Bóg da”. Zażartował jednak wtedy: wiecie co, z nas wszystkich to ja jeden nie jestem na emeryturze”.  

A potem Ojciec Święty zachorował na zapalenie krtani i tchawicy. Kiedy w niedzielne, słoneczne południe  otworzyło się okno na Placu św. Piotra, a białe firanki się rozsunęły, pokazał się Ojciec Święty. Mimo rurki w gardle, mimo przygotowania aktorskiego, mimo chęci tak ogromnej i skupienia woli, nie mógł, nie potrafił już wtedy wykrztusić ani jednego słowa. On, Aktor. A potem była Cisza...

***

W biografii "Jego Świątobliwość" (1996) Varl „Watergate" Bernstein i Marco Politi opisują jak papież, lepiej niż jakakolwiek głowa państwa, używał mediów, aby dotrzeć do miliardów potencjalnych wierzących (...) I to wszystko ze wspaniałym wyczuciem czasu, improwizacją z mikrofonem (...).  Według Bernsteina i Politi Jan Paweł II pięknymi scenami zastępował odpowiedzi na trudne pytania. Polak był też pierwszym papieżem, który zaraz po swoim wyborze założył kompletnie wyposażone, profesjonalne centrum prasowe, Sala Stampa. Wielojęzykowa strona internetowa www.vatican.va w 2003 r. miała 22 miliony odwiedzających. Dr Peter Hofstede, były socjolog mediów na wydziale teologicznym w Groningen, widział w Janie Pawle II pierwszego papieża, który nie siedział w jednym miejscu; fizycznie przemieszczał się samolotem, a wirtualnie za pomocą kamery oblatywał świat. „On mógł zostać gwiazdą. To nie miało nic wspólnego z nauką, którą głosił.” (za www.racjonalista.pl) 19 marca 2006 r. w tygodniku „Wprost”- ukazał się tekst "Jan Paweł Drugi Superstar". Napisano w nim, że Jan Paweł II stał się dla świata ikoną popkultury. Tygodnik ten podkreślił, że polski papież był jedyną w XX wieku osobą, która połączyła charyzmę i świętość z popkulturowym przekazem.

Komentarze (0)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.