Z nowym prezydentem Siedlec Andrzejem Sitnikiem rozmawia Mariola Zaczyńska.
Andrzej Sitnik fot. Aga Król
Z nowym prezydentem Siedlec Andrzejem Sitnikiem rozmawia Mariola Zaczyńska.
W wyborach prezydenckich pokonał kandydata PiS, uzyskując dużą przewagę. Siedlczanie obdarzyli go zaufaniem. Ma świadomość, że w zadłużonym mieście rządy nie będą łatwe. Od czego je zacznie?
Jeden z nowych radnych Bezpartyjnych Siedlec skomentował Pana sukces: „Wszyscy są w szoku, tylko nie my”... Niezła puenta II tury wyborów prezydenckich w Siedlcach, nazywanych bastionem PiS. Był szok, i była euforia siedlczan.
– Atmosfera tych wyborów była szczególna, inna niż podczas II tury w 2014 roku, kiedy zmierzyłem się z Wojciechem Kudelskim. W tym roku ludzie podchodzili do mnie na ulicy, pokazywali kciuki uniesione w górę, zatrzymywali, by powiedzieć, że popierają, będą głosować na mnie... Dodawało mi to sił, a także wiary w zwycięstwo.
Od czego zacznie urzędowanie nowy prezydent Siedlec? Jakieś decyzje personalne, czystki w urzędzie i spółkach?
– „Czystkami Sitnika” straszono pracowników miejskich od dawna. Że przyjdzie Sitnik i wszystko zaora. Dementowałem te plotki, ale po pytaniu widzę, że nadal funkcjonują. Chciałbym, aby dobrzy fachowcy w dalszym ciągu służyli miastu swoim doświadczeniem. Należy zachować ciągłość sprawnego funkcjonowania miasta, a czystki temu nie służą. Od czego zacznę urzędowanie? Od bilansu otwarcia. Sprawdzenia, ile naprawdę jest pieniędzy w kasie miasta. Od tego będzie zależało wiele decyzji.
Na przykład: tylko jeden wiceprezydent, co Pan zapowiadał w kampanii?
– Nie wykluczam, że nie będzie nawet tego jednego wiceprezydenta. Wszystko zależy od stanu miejskich finansów.
Brzmi dosyć sensacyjnie.
najstarsze
najnowsze
popularne