Rodzice nie chcą nic dla siebie. Proszą tylko o coś dla dzieci. A dla tych często największym marzeniem jest zeszyt, kredki lub… buty na zimę.
Katarzyna Izdebska i Anna Dyńka fot. Aga Król
Rodzice nie chcą nic dla siebie. Proszą tylko o coś dla dzieci. A dla tych często największym marzeniem jest zeszyt, kredki lub… buty na zimę.
Anna Dyńka, wolontariuszka Szlachetnej Paczki, przyznaje, że najtrudniej jej patrzeć na dzieci płaczące ze szczęścia na widok zeszytów lub na dorosłe kobiety, dla których największym marzeniem był dezodorant w kulce.
– Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, że tak przyziemne rzeczy mogą być czyimś marzeniem – mówi. – I to z prostego powodu: tych ludzi nie stać, żeby te rzeczy kupić.
Wolontariuszką została po raz kolejny, ale z ludzką biedą i nieszczęściem jeszcze się nie oswoiła.
– Każdemu z nas towarzyszą ogromne emocje. Nie da się po wizycie po prostu wyjść i zapomnieć. Wracamy do domów, płaczemy, myślimy o tych ludziach cały czas. Te emocje nakręcają nas do działania.
POMÓC SIĘ PODNIEŚĆ
najstarsze
najnowsze
popularne