To ja, porywacz...

Siedlce

Zbigniew Juśkiewicz 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 2130

Zdesperowany ojciec w obronie swojego dziecka może zrobić bardzo wiele.

Dla pana Andrzeja 12-letnia Agnieszka była wszystkim. Od 8 lat wychowywał ją sam. Małżeństwo mu się nie ułożyło. Jak twierdzi - matka biła córkę. Dlatego dziewczynka ciągle jest bardzo nerwowa. Chciał jej oszczędzić kolejnych przykrych przeżyć. Niestety, pech chciał, że do klasy, w której uczy się Agnieszka, chodzi uczeń, który nie jest już dzieckiem. W opinii wielu rodziców, to zwyrodniały bandyta. - Wszyscy się go w szkole boją – mówi matka jednej z uczennic. – Nie tylko dzieci, ale także nauczyciele. On robi, co chce, a szkoła jest praktycznie bezradna. Ten wyrostek chodzi po szkole i pali papierosy, nawet sika na szkolnym korytarzu. Do nauczyciela potrafi powiedzieć „spier...”, a do woźnej „pier... się”. Wszyscy są bezradni. Jak zaczyna szaleć, dyrekcja szkoły zamyka go w pokoju nauczycielskim i wzywa policję. Ta była już w szkole pewnie z kilkadziesiąt razy. I nic. On jest nieletni, a przez to bezkarny. Bije inne dzieci. Boimy się, że dojdzie do jakiejś tragedii. Podobno przychodzi do szkoły z nożem. Nawet jego matka przyznała, że syn powinien leczyć się psychiatrycznie. Podobno miał już nie chodzić do tej podstawówki i dlatego przepuszczono go do 6 klasy. Ale on tu ciągle jest i sieje postrach. W prywatnych rozmowach nauczyciele przyznają, że nie radzą sobie z Krzyśkiem i nie mogą się doczekać, kiedy pozbędą się go ze szkoły. - On jest kompletnie zdemoralizowany i naprawdę może być groźny. Formalnie jednak to tylko dziecko. Nie można go praktycznie w żaden sposób ukarać. Ojciec Agnieszki to człowiek opanowany, ale nie wytrzymał. Kiedy normalne metody nie skutkują, człowiek zdobywa się na czyny, o które wcześniej sam by się nie posądzał. To, co zrobił pan Andrzej, było swego rodzaju aktem desperacji. - Ten chłopak kilka razy pobił moją córkę, skopał ją, leżącą, po żebrach – mówi ojciec Agnieszki. - Raz uderzył ją drzwiami w skroń. To się powtarzało wiele razy. Chodziłem nie tylko do dyrekcji szkoły, ale także do Kuratorium Oświaty. Nigdzie nie doczekałem się jednak na konkretną reakcję. Ten łobuz był coraz bardziej rozzuchwalony. Od dawna jest dobrze znany policji. Ma na swoim koncie kradzieże i różne inne przestępstwa. W szkole powiedzieli mi, że ten Krzysiek miał trudne dzieciństwo, że wychowywał się bez ojca. Tylko czy to znaczy, że moja córka ma się czuć w szkole stale zagrożona? Ona boi się chodzić na lekcje. Ostatnio ten łobuz powiedział, że wepchnie ją pod samochód. Córka poszła do nauczycielki, żeby zadzwoniła po mnie. Ale nauczycielka odmówiła. Powiedziała, żeby Krzyśka zagadał inny uczeń, a Agnieszka wymknie się w tym czasie ze szkoły i wróci do domu. Po tym zdarzeniu po raz kolejny poszedłem do szkoły, tym razem z awanturą. To jednak nic nie zmieniło. Pan Andrzej postanowił działać na własną rękę. Poszedł do szkoły i za ucho, przy innych uczniach, wyprowadził Krzyśka przed budynek.

Zostało Ci do przeczytania 61% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 19/2009:

Komentarze (16)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.