Są skuteczni w odbieraniu zwierząt, nad którymi znęcają się właściciele. Nie czekają miesiącami, aż zlitują się urzędnicy.
fot. Aga Król
Są skuteczni w odbieraniu zwierząt, nad którymi znęcają się właściciele. Nie czekają miesiącami, aż zlitują się urzędnicy.
W Pogotowiu dla Zwierząt w Sekłaku telefon najczęściej dzwoni po południu. Ludzie informują, że gdzieś leży potrącone zwierzę albo błąka się pies. W teorii powinna się nim zająć gmina, ale w praktyce po godz. 15.00 rzadko odbiera je urzędnik, zajmujący się zwierzętami. Wtedy wsiadają w samochód i jadą.
Pogotowie dla Zwierząt to stowarzyszenie, założone przez Grzegorza Bielawskiego. Gdy podczas interwencji w jednym ze schronisk wypatrzył rozległą posiadłość w Sekłaku, wynajął ją. Szpital dla zwierząt mieści się w dawnej świątyni buddyjskiej. Nad wejściem pozostały napisy w nieznanym języku.
Pogotowie dzierżawi kilka hektarów. W zabudowaniach znajdują się kojce dla psów, w budynku kociarnia i szpital dla zwierząt po urazach i operacjach. W połowie grudnia przebywało tu około 100 psów i 7 kotów.