Po kilku dniach zdalnej edukacji rodzice powiedzieli „Dość!”. Nauczyciele się zreflektowali. Zaczęli zadawać mniej, poszukali też innych rozwiązań niż maile.
Nauka zdalna. Fot. Aga Król
Po kilku dniach zdalnej edukacji rodzice powiedzieli „Dość!”. Nauczyciele się zreflektowali. Zaczęli zadawać mniej, poszukali też innych rozwiązań niż maile.
Zdalna edukacja to coś, czego musieli się nauczyć wszyscy. I to ekspresowo. Gdy w piątek (20 marca) wieczorem premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że szkoły będą zamknięte do Wielkanocy, na rodziców padł blady strach.
– Przez cały ubiegły tydzień dostawaliśmy przez Librusa (dziennik elektroniczny) zadania do wykonania – mówi mama uczennicy pierwszej klasy szkoły podstawowej. – Nauczycielka zadawała tyle materiału, ile by sama z dziećmi nie przerobiła. Siedziałam z córką po 3-4 godziny dziennie, a jednocześnie musiałam pracować zdalnie z domu. Pani podała numery stron z książki i zeskanowała kilkanaście kartek. Dla niej sprawa załatwiona, ona już mogła odpoczywać, a rodzice odwalali całą robotę.
najstarsze
najnowsze
popularne