Trochę na mnie za wcześnie...

Siedlce

Zbigniew Juśkiewicz 2020-10-31 09:53:36 liczba odsłon: 13731
fot. arch.

fot. arch.

Życie nie jest wcale bezcenne. Kosztuje 30 tysięcy złotych miesięcznie.

Pracował bardzo ciężko przez 25 lat jako kierowca samochodu ciężarowego. Ciągle z daleka od domu, nocował na przydrożnych parkingach, bez normalnego łóżka i ciepłej strawy.

Ale panu Rafałowi to nie przeszkadzało, bo wiedział, że wszystko robi dla swojej ukochanej rodziny. Dla wspanialej żony, córki, która studiuje i chce zostać nauczycielką, i dla ukochanego 7-letniego syna. Kosztem wyrzeczeń rodzina ma wreszcie to, o czym od dawna marzyła. Własny dom w podsiedleckiej Strzale. Można powiedzieć, że im się powiodło, że mogą żyć szczęśliwie. Tylko życie potrafi zaskoczyć, jednym zdarzeniem zniszczyć cały ład i spokój. Zepchnąć niemal na skraj przepaści. Ale ważne, żeby się nie poddać, żeby stawić czoła nawet najbardziej dramatycznemu wyzwaniu.

- Mam 44 lata, i myślę, że to chyba jeszcze trochę za wcześnie... - mówi z goryczą pan Rafał. - Tylko kiedy człowiek się dowie, że ma złośliwy nowotwór, trudno się nie załamać. Dobrze, że ten etap mam za sobą. Teraz muszę się koncentrować na walce z chorobą, choć wiem, że sam nie dam sobie rady.

Mężczyzna nigdy wcześniej nie chorował. Miał końskie zdrowie. I nawet kiedy w moczu pojawiła się krew, nie panikował. Nie odczuwał żadnych dolegliwości, żadnego bólu. Dopiero kiedy zrobił USG, świat usunął mu się spod nóg. Diagnoza - guz na nerce.

Było to w styczniu 2019 roku. Wtedy jeszcze służba zdrowia funkcjonowała w miarę normalnie. Już w marcu przeszedł operację usunięcia nerki na siedleckiej urologii. Przez pierwsze 2 miesiące było dobrze, nadzieja rosła. Do czerwca, kiedy to na płucach pojawiły się przerzuty, a węzły chłonne się powiększyły.

- Nikt nie jest twardy, kiedy dostaje taką wiadomość. Zacząłem się godzić z sytuacją, ale też nie poddawać jej. Starałem się żyć jak najbardziej normalnie. Przez kilka miesięcy po operacji chodziłem jeszcze do pracy. Ale długo się nie dało. Przez pół roku byłem na zwolnieniu lekarskim, a teraz, od ponad 4 miesięcy, jestem na zasiłku rehabilitacyjnym. W praktyce jesteśmy na utrzymaniu żony, która jako krawcowa nie zarabia wiele. I wcale bym się na to nie skarżył, gdyby się nie okazało, że o tym, czy będę żył, zadecydują pieniądze. To tak brutalnie proste i bezwzględne.

Pan Rafał otrzymał skierowanie na siedlecką onkologię. I choć przy nowotworach obowiązuje szybka ścieżka, to w jego przypadku nic się szybko nie działo, może poza postępem choroby. Najpierw 1,5 miesiąca czekał na wizytę u onkologa. Potem 2 tygodnie na kolejną. W sumie stracił 2 miesiące, nowotwór się rozwijał.

We wrześniu 2019 roku dostał tabletki. Czekał, że pomogą. Tomografia wykazała, że lek nie działa. W grudniu podano mu lek za 6 tys. zł. Była to druga linia leczenia, trwała do marca. Ten lek także nie przynosi pożądanych efektów. Pan Rafał nie mógł opanować przygnębienia.

- Lekarz prowadzący przekazał mi brutalną informację, że w Siedlcach nie mają mi już nic do zaproponowania. Jeszcze tylko żona o mnie walczyła, podtrzymywała na duchu. Widać kobiety są rzeczywiście silniejsze od nas...

Pojechali z żoną do Otwocka, do profesora Cezarego Szczylika, który najtrudniejsze przypadki leczy lekami zagranicznymi. Ten zaordynował lek za 1000 zł, który działał przez 5 miesięcy.

- Zmiany w płucach prawie zniknęły, ale powiększyły się za to w węzłach chłonnych. A do tego zrobił mi się obrzęk mózgu. Na dwa tygodnie trafiłem do szpitala. Profesor wyjaśnił, że trzeba zmienić lek, bo tylko on może powstrzymać na dłużej zmiany nowotworowe. Jest dostępny w Unii Europejskiej, ale koszt jednorazowej dawki to 30 tysięcy złotych!

Dla rodziny była to kwota niemal zaporowa.

- Udało nam się kupić pierwszą partię za połowę ceny, bo odkupiliśmy go od kogoś w Polsce. Tyle że taka porcja leku potrzebna jest co miesiąc... Profesor powiedział, że być może będę go musiał brać do końca życia. Jest to specyfik nierefundowany. W tej chwili starczy go do końca października. A co potem? Życie z miesiąca na miesiąc, na raty. Ściganie się z czasem. Jak funkcjonuję? Nie mogę spać. Budzę się o 3 w nocy, i zaczyna się bitwa myśli. Całe życie byłem aktywny, biegałem. A teraz nogi mam ciężkie od leków, ledwo chodzę. I ciągle myślę o tym, że jeszcze na mnie trochę za wcześnie...

W zbieraniu pieniędzy pomaga oczywiście rodzina, ale to za mało. Rozpoczęła się zbiórka na lek na portalu zrzutka.pl. Do 14 października na koncie było 13 765 zł, czyli blisko połowa miesięcznej dawki. Wśród wspierających było 115 osób.

Pan Rafał i jego najbliżsi bardzo im dziękują i liczą na wsparcie kolejnych osób dobrej woli. Bo to jedyna nadzieja... Pieniądze można wpłacać na zrzutka.pl: lek nierefundowany – (ID: hkdfjp).

Komentarze (9)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.