Spokojnie, spokojnie - to tylko brak tlenu

Łuków

0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 5649
Piotra Zabielskiego martwi niemrawe działanie różnych instytucji, które powinny szybciej i skuteczniej reagować na sygnały o zanieczyszczeniach środowiska naturalnego. Fot. PGL

Piotra Zabielskiego martwi niemrawe działanie różnych instytucji, które powinny szybciej i skuteczniej reagować na sygnały o zanieczyszczeniach środowiska naturalnego. Fot. PGL

W wyniku wzmożonych opadów deszczu zanieczyszczona woda z Krzny zalała tu i ówdzie prywatne stawy rybne i masowo zaczęły padać ryby. Bialska Delegatura Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w Lublinie, a za nią inni, w tym Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego, tłumaczą, że to wszystko z powodu braku tlenu w wodzie. Właściciele stawów nie dowierzają i szukają odpowiedzialnych za doprowadzenie do tragedii.

Wśród dociekających powodów zagłady życia biologicznego w jednym z dwóch posiadanych stawów jest Piotr Zabielski z Łazów. – Padły mi wszystkie ryby. Nieżywe były nawet dżdżownice wokół stawu – mówi .

Co badają inspektorzy

– Przez miniony tydzień z synem odłowiliśmy około 800 kg nieżywych ryb – mówi P. Zabielski. – Na wodzie w stawie porobiły się kożuchy, a wcześniej były tam tłuste plamy, jak od substancji ropopochodnych. Teraz smród stamtąd jest taki, że trudno wytrzymać. Żeby sytuacja wróciła do normy musiałbym wypompować wodę, wybrać szlam, wywapnować brzegi i od nowa staw urządzać i zarybiać. Rozmawiałem ze specjalistami. Jak uda mi się to zrobić za 150 tys. zł to będzie dobrze. Kto naraził mnie na te straty? Zastanawiam się czy nie złożyć w prokuraturze zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. W Łazach są skażone łąki i pola z zasianym zbożem.
Edward Dec, kierownik Delegatury w Białej Podlaskiej lubelskiej WIOŚ przekonuje, że śnięcie ryb w wysokich temperaturach atmosferycznych jest rzeczą normalną, sugerując, że właśnie naturalne zjawisko przyduchy ma miejsce w stawach oraz w Krznie, na której w niedzielę 28 czerwca, nieopodal Międzyrzeca Podlaskiego strażacy z tamtejszej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej budowali słomianą przegrodę, by „wyłapać” płynący rzeką podejrzany tłuszcz oraz nieżywe ryby.
– Nawet w czystej wodzie może być zerowe nasycenie tlenem. Oczywiście sprawę pogarszają zanieczyszczenia, które dodatkowo zabierają tlen. W rzece sprawa jest w miarę jasna, zanieczyszczenie płynie. W stawie produkty cyklu życiowego roślin, ryb itp., zbierają się na dnie i w czasie upałów ich szkodliwe oddziaływanie na organizmy żywe może być znaczące – stwierdza kierownik Delegatury WIOŚ. – Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nie kontroluje i nie bada stawów, ani innych podobnych zbiorników, znajdujących się na terenach prywatnych. Naszym zadaniem jest stałe oraz interwencyjne monitorowanie i badanie pozostałych wód powierzchniowych.

Przyducha z delegatury

E. Dec, opisując działania podjęte przez inspektorów WIOŚ z Białej Podlaskiej na Krznie w Rzeczycy, użył jednak sformułowania - „zdarzenie mogące mieć charakter katastrofy ekologicznej” i nie wykluczył, że do śmiertelnego dla ryb zanieczyszczenia wód mogło dojść w wyniku wycieku do rzeki substancji ropopochodnych.
– To co mówi pan kierownik Delegatury WIOŚ z Białej Podlaskiej niewiele ma wspólnego z rzeczywistością – oponuje P. Zabielski Łazów. – Argument o przydusze, ze względu na wysokie temperatury, jest chybiony. Po pierwsze w czasie opadów temperatura nie była wysoka. Bardziej upalne dni były w sobotę i niedzielę 27 i 28 czerwca, a ryby zaczęły padać wcześniej. Poza tym skoro to, co się stało na jednym z moich stawów, to zjawisko naturalne, to czemu w drugim, do którego nie dostała się woda z rzeki, ryby mają się dobrze? Przyducha przecież nie wybiera. Kolejna sprawa - wyraźnie w rozmowie telefonicznej z pracownikiem delegatury WIOŚ już w sobotę tłumaczyłem, że do stawu dostaje się zanieczyszczona woda z rzeki. Inspektorzy WIOŚ nie musieli się fatygować do mnie. Ale dlaczego nie zbadali wody w Krznie, zanim smród, brud i nieżywe ryby nie dopłynęły po południu w niedzielę do Międzyrzeca, gdzie już podejrzewano katastrofę ekologiczną? Nikt z WIOŚ nie może tłumaczyć, że wcześniej o niczym nie wiedział.

Ryby zdrowe, a nie przeżyły

Z wypowiedzi przedstawicieli instytucji interweniujących w takich sytuacjach, jak opisana, dowiedzieliśmy się, że nie ma powodów do niepokoju. Ryby nie były chore. Zdaniem powiatowego lekarza weterynarii, Leszka Mioduskiego, zginęły z powodu uduszenia, o czym świadczy wytrzeszcz oczu i zasinienie skrzeli.
Nie stwierdzono natomiast jakichkolwiek oznak zatrucia rzeki substancjami ropopochodnymi. – Połyskujące plamy powstały na skutek zmian gnilno-organicznych. Jest to naturalne przy słabym nurcie wody i wysokiej temperaturze powietrza – napisano w komunikacie dla mediów.
– PZZK podkreślił, że nie występuje na terenie powiatu zagrożenie zanieczyszczenia wody pitnej, a właścicielom stawów rybnych zalecił, by napowietrzali wodę, oczyszczali brzegi i dezynfekowali je wapnem oraz odławiali martwe ryby. Ryby te nie mogą trafić ani na stoły, ani do handlu. Należy je zutylizować – poinformował Paweł Lucht z Wydziału Gotowości Cywilnej i Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Łukowie.

Poszukiwanie winnych trwa

Wszyscy wiedzą o ulewnych deszczach, ale czy mogły się one przyczynić do wylania uregulowanej Krzny na pola i łąki? Piotr Zabielski uważa, że rzeka wylała, bo nikt nie dbał o jej koryto. Powiedział nam, że zanim do tego doszło, interweniował u Ryszarda Powalskiego, szefa Rejonowego Związku Spółek Wodnych w Łukowie. Chodziło o zator z gałęzi i mułu. Według P. Zabielskiego zator uniemożliwiał swobodny przepływ wody w rzece. – Ryszard Powalski stwierdził, że nie ma pieniędzy na oczyszczanie koryta Krzny – mówi P. Zabielski.
R. Powalski twierdzi, że jego pracownik, po interwencji grupy rolników z Łazów z radnym Antonim Szaniawskim na czele, udał się nad rzekę wraz z interweniującymi. Żadnego zatoru w okolicach Łazów nie znaleziono.
Mieszkańcy Wójtostwa za śnięcie ryb i zanieczyszczenia substancjami ropopochodnymi obwiniają ponadto jedną z firm transportowych, która ma nad rzeką bazę samochodową. – Tam jest kanał ściekowy puszczony bezpośrednio do Krzny i tym kanałem spływają wszystkie nieczystości z placu, gdzie stoją TIR-y – powiedzieli dziennikarzom mieszkańcy. – Wcześniej do takich sytuacji nie dochodziło, ponieważ nie było aż tak obfitych opadów deszczu.

Piotr Giczela

Zostało Ci do przeczytania 20% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 29/2009:

Komentarze (1)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.