Lekarz nakrzyczał na matkę, że go obudziła, dziecka nie zbadał, mimo że miało niepokojące objawy.
Fot. pyt
Lekarz nakrzyczał na matkę, że go obudziła, dziecka nie zbadał, mimo że miało niepokojące objawy.
Piętnastomiesięczny synek pani Barbary zaczął gorączkować. Pediatra przepisał antybiotyk, ale gorączka nie ustąpiła. Termometr pokazywał ponad 41 stopni, a na ciele pojawiły się wybroczyny albo wysypka.
– Bałam się, że to sepsa. Po godzinie drugiej w nocy zaczęłam dzwonić na Nocną Pomoc Lekarską przy ulicy Bema w Siedlcach. Nie wiedziałam, jakie są procedury: jechać do nich, czy bezpośrednio do szpitala. Nie dodzwoniłam się, telefon cały czas był zajęty – mówi pani Barbara.
Ok. godziny trzeciej pojechała z dzieckiem do NPL. Przed przychodnią nikogo nie było.
– Nie było pacjentów, więc musieli mieć odłożoną słuchawkę, jeśli przez godzinę było ciągle „zajęte”. Otworzyła mi zaspana pielęgniarka, powiedziała, że poprosi lekarza. On też był zaspany. Powiedziałam: Dzień dobry. On odpowiedział „chyba nie taki dobry”. Zaczął krzyczeć, że mam iść do pediatry, bo on się na tym nie zna i nie wie, czym zbić gorączkę. Nie zbadał synka, na wybroczyny nie spojrzał, mimo że prosiłam. Za to trzy razy powtarzał, że go obudziłam.
najstarsze
najnowsze
popularne