Nie ulega wątpliwości, że przyczyniliśmy się do skrócenia żywota pewnej krowy z gminy Przesmyki.
Zdjęcie poglądowe (fot. freeimages)
Nie ulega wątpliwości, że przyczyniliśmy się do skrócenia żywota pewnej krowy z gminy Przesmyki.
Ale jest i druga, ta lepsza strona. Dzięki naszym zabiegom pani Agata, właścicielka zwierzęcia, nie poniosła dotkliwej straty finansowej.
Krowa miewała się całkiem nieźle i zapewne czekałoby ją jeszcze parę lat życia. Ale pech zaczął się w momencie, kiedy zwierzę wróciło z pastwiska bez kolczyków w uszach.
– Ona była zawsze narowista i może pobodła się z inną krową, a może potargała łbem po ogrodzeniu – stara się dociec przyczyny utraty kolczyków pani Agata. – Wiedziałam, że trzeba się postarać o nowe, ale prawdę mówiąc, za bardzo to się z tym nie spieszyłam. Oczywiście krowy bez kolczyków nigdzie się nie sprzeda, nie zamierzałam jednak tego robić w najbliższym czasie. To była młoda krowa, która powinna przynosić pożytek jeszcze przez kilka lat.
ZACHOROWAŁA Z DNIA NA DZIEŃ
Rolnikom bardzo często wiatr w oczy. I tej zasadzie stało się zadość także w tym wypadku. Młoda tryskająca zdrowiem krowa z dnia na dzień zaczęła się czuć coraz bardziej niewyraźnie. Po kilku dniach, pomimo leczenia, nie mogła już ustać na nogach. To zmobilizowało właścicielkę do przyspieszenia starań o nowe kolczyki. Liczyła się bowiem z możliwością nagłego zejścia zwierzęcia, co wiązałoby się z dużą stratą finansową.
– Szybko znalazłam kupca na krowę, która nie nadawała się już oczywiście do dalszego chowu, lecz jedynie do uboju – opowiada kobieta. – Tyle, że do transakcji nie mogło dojść bez zgody od weterynarza, jeśli już nie na transport do rzeźni, to przynajmniej na tak zwany ubój gospodarski, od niedawna też dozwolony. Wyjaśniałam, że moja krowa jest całkowicie legalna, że tylko zgubiła kolczyki i zaraz wyrobię jej nowe. Ale weterynarz nawet nie chciał słuchać. Nie wydał dokumentu, bo dla niego moja krowa była formalnie nielegalna.
– Nie mam prawa wydawać takich dokumentów, jeśli krowa nie ma kolczyków – wyjaśnia weterynarz. Kolczyki to taki krowi paszport, którego ostatecznym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa konsumentom.
Przepisy w tej kwestii są przestrzegane rygorystycznie. Miałem już podobne sytuacje. Wystarczy, że krowa zgubi tylko jeden kolczyk, co dość często zdarza się na przykład w czasie transportu zwierząt, a rzeźnia nie dbierze takiej sztuki. W takich przypadkach bydło można sprzedać pośrednikowi, ale już za zdecydowanie niższą cenę.
NOWE KOLCZYKI
Pani Agata była zdecydowana, aby wyrobić krasuli nowe kolczyki. Udała się do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Tam usłyszała, że owszem, wszystko jest do załatwienia, ale... w swoim czasie.
– Powiedzieli, że na wydanie nowych kolczyków trzeba czekać aż dwa tygodnie – wyjaśnia kobieta. – I Agencja nie jest w stanie niczego tu przyspieszyć. A przecież prosiłam, mówiłam, że krowa nie doczeka...
Rzeczywiście Agencja niewiele mogła pani Agacie pomóc.
– Nasza rola kończy się na tym, że wydajemy decyzję na duplikat kolczyka – wyjaśniają w siedleckiej ARiMR. – My nie mamy pudła z kolczykami. To sprawa objęta ścisłą procedurą. Produkcją kolczyków zajmują się uprawnione firmy na terenie całego kraju. Agencja nie może wpłynąć na to, aby dany hodowca otrzymał kolczyki wcześniej. Nie możemy zresztą pośredniczyć w takich sprawach między rolnikiem a producentem kolczyków, co nie wynika oczywiście z naszej złej woli.
W ARiMR powiedziano nam też, że kolczyk zawiera jedynie numer nadany krowie. Nie ma tam żadnych zakodowanych danych, w rodzaju, że jest to brunetka z białą plamą na torsie. Nie ma więc żadnych podstaw, aby przynajmniej uwiarygodnić legalne pochodzenie krasuli.
Pani Agata w pośpiechu znalazła firmę, w Łosicach, zajmującą się obsługą rolnictwa i wydawaniem kolczyków.
– Powiedzieli, że natychmiast złożą zamówienie, ale nie mogą zagwarantować, że kolczyki będą w ekspresowym tempie – dodaje pani Agata. – Tylko jak wytłumaczę krowie, żeby jeszcze poczekała i nie zdychała? Taka krowa to dla nas zarobek na parę miesięcy życia. Może redakcja jakoś pomoże?
Firma rolna w Łosicach od dawna zajmuje się kolczykami, ale ich nie produkuje. Składa na nie zamówienie.
– Kolczyk jest jak tablica rejestracyjna – mówią w łosickiej firmie. – Nie wytwarza się ich w stodole My zamawiamy je w podwarszawskiej Dąbrówce. Każde zlecenie czeka w kolejce. Ale jeśli sprawa jest tak pilna i ważna dla tej pani, to zobaczę, co da się zrobić.
Wkrótce otrzymaliśmy z Łosic pomyślną, choć z pewnością nie dla samej krowy, informację.
– Kolczyk powinien być na jutro – informował przedstawiciel firmy. – Zrezygnowaliśmy z usług kuriera i sami zajmiemy się jego transportem, co przyspieszy sprawę. Ale w podobnych sytuacjach każdemu się spieszy, a my nie możemy każdego kolczyka dowozić indywidualnie. To był naprawdę wyjątek.
I tak to żywot krasuli z gminy Przesmyki został przypieczętowany. Jej los się dopełnił, ale już całkiem legalnie, co dla samej zainteresowanej niekoniecznie musiało mieć większe znaczenie.
najstarsze
najnowsze
popularne