Sportsmenka jest wdzięczna Polakom, ale wierzy, że nie zostanie tu długo.
Sportsmenka z Ukrainy jest wdzięczna Polakom, ale wierzy, że nie zostanie tu długo. Fot. Pyt
Sportsmenka jest wdzięczna Polakom, ale wierzy, że nie zostanie tu długo.
Kateryna Shakalova jest twardą, charakterną dziewczyną, prawdziwą wojowniczką. Wielokrotnie udowadniała to w klatce czy oktagonie, zostając mistrzynią MMA polskiej federacji Fight Exclusive Night (FEN). Choć w sporcie odnosi sukcesy, życie jej nie oszczędzało. Ma dopiero 24 lata, a już doświadczyła dwóch wojen.
Pierwszy raz z wyciem syren alarmowych, hukami wystrzałów i bombardowaniem budynków zetknęła się w 2014 roku, w zajętym przez Rosjan Doniecku i przemianowanym na nieuznawaną przez społeczność międzynarodową Doniecką Republikę Ludową.
- Byłam wtedy dzieckiem, które przekonało się, że gdy pojawia się wojna, dotyka wszystkich. Musiałam uciekać z Doniecka, w którym rosyjski okupant wprowadził terror i restrykcje dla ludności, siał antyukraińską propagandę. Odebrał nam wolność – opowiada Katya.
Zawodniczka znalazła się potem w Charkowie. Sama, bez rodziny i przyjaciół, którzy zostali w Doniecku.
- Początkowo mogłam odwiedzać rodziców, ale od kiedy rozpoczęłam naukę w Akademii Wojskowej, żeby zostać policjantką, stało się to niemożliwe. Nie widzieliśmy się już od kilku lat, gdyż rodzice też nie mogą nigdzie wyjechać. Wiodą na miejscu biedne życie. Pensje są tam bardzo niskie, trudno jest przetrwać, ale się nie poddają - mówi sportsmenka.
MĄŻ BRONI UKRAINY
Musiała ułożyć sobie życie na nowo. Skupiła się na rozwoju kariery sportowej. Z powodzeniem, co potwierdzają międzynarodowe sukcesy. Mając znakomite przygotowanie, postawiła na MMA, stając się renomowaną zawodniczką. Znalazła też miłość. Ślub wzięła w 2020 roku z poznanym na uczelni policjantem.
- Żyło nam się bardzo dobrze. Odzyskałam spokój, mieliśmy wiele planów na przyszłość. Charków stał się dla mnie domem, ukochanym miastem. Nie spodziewałam się, że i tam dotrze wojna. Tak naprawdę nikt nie wierzył, że Putin zaatakuje. O wszystkim dowiedziałam się od trenera, który wczesnym rankiem zaczął dobijać się do drzwi naszego mieszkania. Powiedział o napaści Rosji, kazał jak najszybciej uciekać. Spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechałam z Charkowa. Czuję ogromny ból, myśląc, co z tym pięknym miastem zrobili Rosjanie.
Znów musiała opuścić bliskich – męża, który został bronić Ukrainy, i ukochanego psa.
najstarsze
najnowsze
popularne