Co można wyczarować z walizki prababci?

Siedlce

Aneta Abramowicz 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 40100

Milena Madziar i walizka prababci jej partnera życiowego, Rafała, fot. Aneta Abramowicz

9 i 10 września o godz. 19.00 w sali widowiskowej Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach będzie można zobaczyć "W tancbudzie tango". Spektakl ten, zrealizowany w ramach stypendium prezydenta Siedlec oraz marszałka województwa mazowieckiego, został pomyślany jako wieczór pieśni z kręgu kultury żydowskiej.

Czemu Andrzej Głowacki - reżyser spektaklu i tłumacz większości wykonywanych przez Milenę Madziar piosenek wybrał akurat tango? Czemu zaśpiewa je akurat Milena? Czy w Siedlcach są zrywane plakaty, informujące o tym spektaklu? I dlaczego Andrzej Głowacki kursuje między salą widowiskową CKiS a domem pod Olsztynem, w którym jest właśnie kręcony serial "Dom nad rozlewiskiem"


Rozmowa z Mileną Madziar, aktorką, studentką V roku psychologii, główną bohaterką śpiewogry "W tancbudzie tango"
 

- Faktycznie zrobicie tancbudę w sali widowiskowej CKiS?
- Spektakl ten mieliśmy grać w jakiejś kawiarni. Mielibyśmy wówczas kontakt z publicznością. Przedstawienie to powinno się dziać między ludźmi. Widz powinien trochę się bać, że a nuż do niego podejdę lub usiądę mu na kolankach... W październiku mamy grać „Tancbudę...” w Chlewiskach. Tam dopiero pokażemy, co naprawdę potrafimy.

- Skąd pomysł na ten spektakl?
- To nie był mój pomysł. Propozycję zaśpiewania w nim dostałam od Andrzeja Głowackiego, który reżyseruje to przedstawienie. On też przetłumaczył z jidysz piosenki, które śpiewam w tym spektaklu. Zgodziłam się od razu, bo ma w sobie jakąś magię. Super, że akurat mi zaproponował tę rolę. 

Współpracowaliśmy już przy spektaklu „Herbertorium”. Wcześniej spotkałam go na jednym z festiwali piosenki poetyckiej, którego był głównym reżyserem i nie pamiętam już, być może również jurorem. Wygrałam ten festiwal. Tomek Hapunowicz dostał wtedy nagrodę za kompozycję wykonywanej przeze mnie piosenki. Gdy zobaczyłam Andrzeja Głowackiego w Siedlcach, pomyślałam: ciekawe, czy mnie pamięta. Okazało się, że pamiętał.

- Pełny tytuł spektaklu brzmi: „W tancbudzie tango - recital pieśni z kręgu kultury żydowskiej”.
- Nie chcieliśmy, żeby ludzie myśleli, że skoro pieśni żydowskie, to się umartwiamy i przypominamy widzom smętne historie. To, o czym śpiewam, mogło się zdarzyć wszędzie - dziewczynie żydowskiej, chińskiej czy jeszcze innej. Wybraliśmy 13 pieśni, które nie są szlagierami. Będzie kilka piosenek z getta, trochę opowieści o pragnieniu miłości, o namiętności.

- Są dwa rodzaje tanga żydowskiego - tango przedwojenne, szlagierowe, zbliżone do tang argentyńskich i getto tango...
- Przeplatają się w tym spektaklu. Mam nadzieję, że będzie to o tyle ciekawe, że nie jest to tradycyjny recital. Nie będzie tak, że wychodzę na scenę, staję przy mikrofonie i śpiewam piosenkę za piosenką. Tutaj piosenki te są ubrane w teksty. Tworzą historię, opowiadaną przez pracującą w tancbudzie dziewczynę. Zbiegam ze sceny, chodzę po widowni, wyciągam z wiekowej walizki prababci różne rekwizyty. Wyszła nam z tego, jak to nazwał Wujo (Andrzej Głowacki - przyp. Ana), śpiewogra. Na pewno jest to ciekawsze, ale i trudniejsze - kończy się piosenka, a ja nie mam nawet sekundy na głębszy oddech. To wkładam kaszkiecik, to wpinam we włosy różę, to znów owijam się szalem.

- Odnalazłaś się w tym repertuarze?
- Gdy po raz pierwszy usłyszałam te kawałki, jeszcze w wersji jidysz, pomyślałam, Boże, to nawet w ucho nie wpada. To nie jest moja historia, nie moja muzyka, nie moja bajka. Wykonanie tych pieśni było dla mnie wyzwaniem. Zgodziłam się, bo chciałam coś robić, a z Wujem tym bardziej... wyzwania... wyzwania... wyzwania...!!!

Teraz, nawet gdy ktoś na próbie pije colę i je chipsy, nie potrafię zaśpiewać tych piosenek ot tak sobie, na pstryk. Nie można przejść obok nich obojętnie. Przynajmniej ja nie umiem, ale może ze wszystkim tak mam (śmiech).

Ciekawe, jak zareagują na „Tancbudę...” młodzi ludzie. W Siedlcach wcześniej nie było takiego spektaklu. Wiadomo, że nie ma co się tu spodziewać szpagatów, fajerwerków, ani kuli, migoczącej światłami. Myślę jednak, że nastrój i klimat zrobią swoje.

- Przygotowując się do tego przedstawienia, oglądałaś filmy przedwojenne, słuchałaś piosenek żydowskich?
- Jeśli trafiłam na jakiś program w telewizji, a często są, szczególnie teraz, czy znalazłam w Internecie jakieś ciekawe fotografie z tamtych lat, to oczywiście, że je oglądałam. Ale nie pod przymusem: o Boże, muszę, muszę. To byli normalni ludzie. Tak samo jak my żyli, czuli, kochali, czekali. Mieli problemy, pragnienia. Historia jest tak naprawdę w tle. Tu liczą się przede wszystkim losy człowieka, a one, bez względu na czas, narodowość czy pochodzenie są przecież takie same.

- „Tancbuda...” nie jest Twoim pierwszym spektaklem stypendialnym.
- To prawda. „Wrażliwiec” też był przygotowany w ramach stypendium. Nie wykorzystałam tego jednak jeszcze w żadnym CV (śmiech). Na razie mam tutaj pracę. Jestem instruktorką teatralną grupy dziecięco-młodzieżowej, działającej przy CKiS. 

Prowadzę też wakacyjne i zimowe akademie talentów. Właśnie skończyłam 4-dniowe zajęcia z bardzo fajną grupą, złożoną z osób w wieku od lat 8 do 18 czy 20. Myślałam, że nie będzie tłoku, a przyszło 35 osób, które tak zżyły się ze sobą i ze mną, że już założyły powarsztatowe forum internetowe i zorganizowały spotkanie w pizzerii. Widać, że coś między nami zaskoczyło, że zabawa w teatr bardzo im się spodobała. Obiecałam im, że zrobimy wspólnie jakiś spektakl.

- Gdzie i kiedy?
- Trudno mi w tej chwili cokolwiek planować. 22 września rozpoczyna się remont w sali widowiskowej CKiS. Wszystkie pozostałe sceny w mieście już są remontowane. Ja sama właśnie się przeprowadzam. Premiera „Tancbudy...” w przyszłym tygodniu. 

W październiku zaczynam ostatni rok studiów na wydziale psychologii. Powinnam już mieć pomysł na pracę magisterską, a ja na razie lawiruję między tematami i zaczynam w połowie września naukę w rocznej szkole trenerów komunikacji i asertywności. Na tej samej uczelni, w której uczę się w tej chwili. Ale musimy już kończyć, bo za moment próba. U Wuja się nie można spóźniać, ani żadne takie rzeczy.

- Czemu Wujo jest Wujo?
- Tak jakoś wyszło. Bo Wujo to jest taki Wujo z brodą. Świetny człowiek.


*   *   *

Spektakl „W tancbudzie tango” został zrealizowany dzięki stypendium, jakie: Milena Madziar, Waldemar Koperkiewicz i Siedleckie Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Brama otrzymali od prezydenta Siedlec. Dodatkowo Brama uzyskała na „Tancbudę...” fundusze od marszałka województwa mazowieckiego.

- Pragnę wszystkim złożyć serdeczne podziękowania za możliwość realizacji tego projektu. Dziękuję Waldemarowi Koperkiewiczowi za to, że we wszystkim mi pomagał oraz bardzo wspierał w kwestiach organizacyjnych i muzycznych oraz Grzegorzowi Orzełowskiemu za stworzenie naprawdę fajnych warunków i wsparcie na wszystkich płaszczyznach w Centrum - dodała na zakończenie naszej rozmowy Milena Madziar.

*   *   *

Zostało Ci do przeczytania 69% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr :

Komentarze (1)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.