Puka do drzwi tych, do których innym brakuje śmiałości. I ściąga do Siedlec śmietankę polskich sportowców.
Leszek Osik sprowadził do Siedlec wiele gwiazd sportowych. Fot. Monika Replin
Puka do drzwi tych, do których innym brakuje śmiałości. I ściąga do Siedlec śmietankę polskich sportowców.
W Szkole Podstawowej nr 8 w Siedlcach jest organizowany cykl „Lekcje wf z...”. Placówkę odwiedziły gwiazdy sportu, w tym medaliści olimpijscy: zapaśnik Tadeusz Michalik, łyżwiarka szybka Kasia Woźniak czy wioślarka Agnieszka Kobus-Zawojska.
Z pomysłodawcą projektu, przewodniczącym szkolnej rady rodziców, Leszkiem Osikiem rozmawia Paweł Świerczewski.
- Czy jest Pan upartym człowiekiem?
- Chyba tak. Dodałbym do tego jeszcze: zawziętym i konsekwentnym.
- Tak właśnie myślę, że osobie bez tych cech trudno byłoby ściągnąć te zabiegane gwiazdy sportu do naszego miasta.
- To byłoby nierealne. Cały czas trzeba o sobie przypominać, pilnować kalendarza i, powiem brzydko, być upierdliwym.
- Na pewno zdarzały się odmowy, ale Pan nie należy do ludzi, których łatwo zbyć.
- Zdecydowanie. Była taka historia z Piotrkiem Liskiem, który powiedział, że to, co robię, zakrawa
na stalking. Ale nie ma do mnie pretensji, bo wie, że przyświeca mi dobro dzieci.
- Skąd pomysł na organizację cyklu?
- Podobne rzeczy robiłem jeszcze, gdy mój syn był przedszkolakiem. Do „Dwudziestki” ściągnąłem
pilotów z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim, wśród których była kobieta, jedna
z trzech zajmujących się tą profesją w całej Polsce. Później do Siedlec przyjechała himalaistka Miłka Raulin,
a mój młody przez trzy godziny słuchał jej opowieści z otwartą buzią i chciał tylko, żeby mu wody podawać. Pomyślałem sobie: „Kurczę, świetna sprawa. Może warto byłoby w tym kierunku iść, skoro robi to takie wrażenie na dzieciakach”. Na szczęście w podobny sposób myśli dyrektor SP 8, Karol Wnorowski. Bardzo zaangażowali się również nauczyciele. Więc jeśli ktoś myśli, że „Lekcje wf z...” to zasługa wyłącznie Leszka Osika, jest w błędzie. Ojców i matek sukcesu jest więcej.
- Rzeczywiście, można mówić o sukcesie, skoro patronat nad szkolnym projektem objął Polski Komitet Olimpijski. Wyżej się już chyba nie dało zapukać.
- Działam na zasadzie „Chcesz indyka? Żądaj byka!”. Dlatego miałem śmiałość i tam uderzyć. Przyznam,
że byli zaskoczeni, że w Siedlcach coś takiego się odbywa, ale zostałem przyjęty bardzo serdecznie. Okazało się, że są chętni wesprzeć naszą inicjatywę. A logo PKOL otworzyło mi wiele drzwi, zarówno jeśli chodzi o namawianie sportowców do przyjazdu, jak i pozyskiwanie sponsorów. Chociaż na początku pojawiały się pytania, czy nie używam go bezprawnie. Do ludzi po prostu nie docierało, że tak ważna instytucja może zainteresować
się jakąś tam lokalną inicjatywą. A ja uważam, że jak już coś robić, to na grubo. Nasz przypadek pokazuje, że zawsze warto próbować.
najstarsze
najnowsze
popularne