22 sierpnia na siedleckim Umschlagplatzu

Siedlce

Dariusz Kuziak 2022-08-22 08:33:25 liczba odsłon: 6273
.

.

80 lat temu społeczność siedleckich Żydów przestała istnieć. Kilkanaście tysięcy mieszkańców naszego miasta zginęło w komorach Treblinki. Tysiące straciły życie na jego ulicach.

22 sierpnia 1942 roku była sobota. Gorący sierpniowy dzień. Pogłoski o planowanej likwidacji siedleckiego getta i wywózce do Treblinki pojawiły się poprzedniego wieczora.

– Dowiedzieliśmy się, że granatowa policja dostała rozkaz zebrania się o 3 nad ranem. Ktoś przyniósł wiadomość o zbiórce Sonderdienstu na tę samą godzinę. Wiedzieliśmy, co to znaczy. Równocześnie żydowska służba porządkowa otrzymała rozkaz stawienia się o 7 rano – wspominał Witold Tenenbaum.

Jego książka „Trzy kolory mojego życia”, wydana pod nazwiskiem William Dunwill, to bezcenne świadectwo tych tragicznych dni.

NA PLACU PO SPALONEJ SYNAGODZE

– W getcie wybuchła panika. Ludzie gwałtownie szukali schronienia, którego nie było. Wielu ludzi było zrezygnowanych, apatycznych, zdecydowanych na śmierć. Było wiele samobójstw. O czwartej nad ranem getto zostało otoczone przez granatową policję, Sonderdienst i pomocnicze oddziały ukraińskie i łotewskie (Szaulisów). Do ludzi zbliżających się do drutów zaczęto strzelać bez uprzedzenia. Żydowska służba porządkowa otrzymała polecenie zebrania całej ludności na placu przed wypaloną synagogą od strony ulicy Berka Joselewicza – opisywał W. Tenenbaum.

Plac przy wypalonej synagodze (Niemcy spalili ją w Wigilię 1939 r.) to miejsce, na którym stoi dziś wieżowiec urzędu wojewódzkiego i teren poza nim w stronę ul. Bpa Świrskiego. To właśnie tam Niemcy urządzili siedlecki Umschlagplatz, „punkt przeładunkowy”. Tam kazali zebrać się Żydom przed wywózką.

– Krótko po siódmej rano tłumy przestraszonych ludzi zaczęły napływać na oznaczony, nieduży plac, z trudnością mogący pomieścić wiele osób. Szły całe rodziny, niektórzy naiwnie nieśli ze sobą bagaż. Małe dzieci na rękach, inni poubierani w zimową odzież. Jeszcze inni tylko z butelkami wody. Można było widzieć najróżniejsze ich reakcje. W miarę napływu ludzi i ścieśniania się tłumu słychać było coraz większą strzelaninę, dochodzącą z odleglejszych ulic. To specjalne formacje Szaulisów w ten sposób próbowały przyspieszać wychodzenie z domów na plac zbiórki. Strzały nie były bynajmniej kierowane w powietrze, ale w tłumy ludzi zdążających ulicami. Wiele było trupów na ulicy już w pierwszej godzinie. Ludzie z bagażami byli bici i zmuszani do pozostawienia swoich pakunków na drodze – pisze Witold Tenenbaum.

Niebieskim kolorem zaznaczono dzielnicę żydowską. Czerwonym obramowaniem oznaczono zamknięte getto. Mapa Wikimedia Commons, autor Paweł Truszkowski

W KRYJÓWCE NA STRYCHU

Osoby, które nie chciały iść na Umschlagplatz, zabijano na miejscu. Ciała wywożono wozami na kirkut przy ul. Szkolnej. Ten sam los spotykał tych, których odkryto w kryjówkach. Takich kryjówek w getcie było całkiem sporo. Przygotowano je wcześniej, w piwnicach, na strychach, za podwójnymi ścianami mieszkań. Większość z tych schronień szybko została odkryta. Bardzo nielicznym Żydom udało się, przynajmniej na pewien czas, przeżyć.

– Na ulicy gromadzą się ludzie, z domów słychać lamenty i płacze, od czasu do czasu widać przebiegającego szybko człowieka z paczką, od czasu do czasu słychać strzał, słychać głosy – „ludzie – powiedzcie, co jest, co się dzieje?”. O wyjściu z dzielnicy nie ma już mowy. Mąż prowadzi nas do komendy policji – a stamtąd na strych łaźni, która jest obok komendy,abyśmy byli blisko na wypadek, gdy będą honorować rodziny policjantów, tak jak to było w Warszawie. Włażę na strych – zanotowała Cypora Jabłoń-Zonszajn. – Godzina 10, pojedyncze lamenty i płacze zlewają się w niezmierzony, nieokreślony krzyk (później dowiadujemy się, że żydowska policja otrzymała polecenie, pod groźbą śmierci, opróżnienia mieszkań i wysłania ludzi na punkt zborny na Umschlagplatz). Na razie nie wiemy, co znaczą te straszliwe, rozdzierające serce krzyki. Przerażona i wsłuchana w te niesamowite odgłosy pilnuję dziecka i zabawiam, aby nie płakało. (…) Zbliża się godz. 12. Z ulicy słychać tupoty nóg oprawców naszych, bez przerwy strzały, bez przerwy lamenty. Nagle straszne walenie wstrząsa strychem. To rozbija się sklepy mieszczące się naokoło naszej kryjówki. Za chwilę zbliżą się do nas – Boże, aby tylko dziecko się nie obudziło. Niestety hałas jest tak wielki, że dziecko budzi się z głośnym płaczem. Współtowarzysze niedoli stają się dzicy. Pewna kobieta dopada dziecka i chce je udusić, ale z dziką siłą odpycham ją i mówię, że o ile moje dziecko ma nie żyć – mogą wszyscy umrzeć. Aby stłumić płacz dziecka wpychają mnie wraz z nim do szafy, która stoi na strychu”.

Cyporze Jabłoń-Zonszajn udało się przeżyć likwidację getta w sierpniu 1942 r. Kilka miesięcy później, nie widząc nadziei na przetrwanie, popełniła samobójstwo. Wojnę przeżyła jej córeczka Rachela, którą oddała pod opiekę swoim polskim szkolnym przyjaciółkom.

Witold Tenenbaum znalazł się wśród półtora tysiąca młodszych mężczyzn, których hitlerowcy pozostawili na razie przy życiu do prac porządkowych na terenie getta. Zamieszkali oni na terenie tzw. małego getta, w trójkącie pomiędzy obecnymi ulicami: 11 Listopada, ks. Niedziałka i Asłanowicza.

– Miejsce to było bardzo małe, byliśmy bardzo ściśnięci, bez żadnych środków do życia i bez żadnego wyposażenia. Posterunki naokoło drutów odseparowały nas całkowicie, z chwilą gdy tylko wtłoczono nas w to ogrodzenie. Z daleka słyszeliśmy w dalszym ciągu strzały, krzyki i widzieliśmy z naszego miejsca rabowanie pobliskich domów przez motłoch miejski – wspominał.

WODY, WODY NA UMSCHLAGPLATZU

„Żydzi byli zgromadzeni w obrębie Kirkutu, w którym siedzieli lub leżeli (jeden koło drugiego), byli bardzo zmęczeni. Natomiast od strony południowej – prostokąt murów był zamknięty ciągiem posterunków niemieckich, twarzą zwrócony do Żydów (większość z nich siedziała na krzesłach) – zapamiętał Janusz Słodkiewicz. – Przed tymi posterunkami były ustawione dwa duże zbiorniki przeznaczone na wodę (różnej wielkości, któryś ze strażaków mówił, że jeden z nich to był chyba z olejarni, bo był „tłusty”. Naszym zadaniem było napełnienie tych zbiorników wodą. Po dokonaniu tego (spuściliśmy chyba z pół cystern wody), kazano nam odjechać kawałek i zatrzymać się. Niemcy (…) krzyczeli coś po niemiecku do Żydów. Ci biedacy w jednej chwili podnieśli się i podbiegli do zbiorników – czerpiąc z nich wodę (zbiorniki nie były wyższe jak jakieś 1,5 m) różnymi naczyniami. Zrobił się straszny tłok (mężczyźni, kobiety i dzieci) i rwetes. Po pewnej chwili (chyba pobrano już znaczne ilości wody) zaczęto zbiorniki przechylać, w efekcie czego zostały przewrócone i woda wylała się na ziemię. Wtedy nieszczęśnicy rzucili się w to błoto, rękoma czerpali wodę z wysychających szybko kałuż, ustami dotykali błota itp. Niemcy zaczęli krzyczeć, aby Żydzi wracali natychmiast na Kirkut, a gdy to nie pomogło zaczęli strzelać do góry, a następnie do ludzi. Ostatecznie Żydzi cofnęli się na Kirkut, a przy zbiornikach zostało kilkanaście leżących postaci, chyba nieżywych (czy zostali zastrzeleni, czy zatratowani – nie wiem). Gdy ludzie biegli do wody – to odbywało się to po leżących przed nimi na ziemi. Po opanowaniu sytuacji Niemcy kazali nam podjechać od strony Skweru (ściana zachodnia Kirkutu) i polać z góry wszystkie osoby, szczególnie osoby leżące. Nie pamiętam, kto tam ostatecznie przejął wąż i stanął na murze, i zaczął polewać ludzi. Zrobił się tumult i tłok, bo wszyscy biegli do węża, aby nie tylko się zmoczyć, co złapać wodę do różnych naczyń, a nawet kapeluszy, czapek, a nawet butów. Byli nawet tacy (zupełnie zdesperowani), co trzymali w ręku pieniądze i machali nimi – jakby mogło to zapewnić otrzymanie wody za pieniądze. Chyba trwało to wszystko ze dwie godziny”.

Cypora Jabłoń-Zonszajn opisała to tak: „Wody – podajcie wody” – „pić” – „słabo mi” – „gorąco” – te okrzyki zlewają się w wielki krzyk, krzyk rozpaczy mordowanych niewinnie, bezbronnych ludzi. Policjantowi, który podał matce swojej jabłko i trochę wody, każe się usiąść w tłumie i odbiera mu się „odznaki”. Inny w ostatniej chwili uchyla się od kuli po próbie porozumienia się z żoną i dzieckiem. Okrzyki,,Szme Israel” – Boże Izraela – krzyżują się ze wszystkich stron. – Ludzie, po co wołać jeszcze Boga – zbuntujcie się! I tak idziecie na pewną śmierć! Przecież wy wszyscy wiecie, co to jest Treblinka! Niestety – przeważa ten silny, nieodzowny pęd do życia. Każdy z tych nieszczęśliwych ma nadzieję, że może on będzie wybrany do pracy, może on się uratuje. To jest zrozumiałe z jednej strony, a z drugiej – nie”.

A NIEMCY?

„Gestapowcy pili piwo przy stoliku ustawionym na gruzach byłej synagogi” – zapamiętał jeden ze świadków. Widziałem, jak Dube i inni gestapowcy strzelali w tłum Żydów, popijając przy tym piwo”.

Ostatnia droga siedleckich Żydów. Kolumna idzie ul. Floriańską w kierunku stacji kolejowej. Zdjęcie wykonał „spod płaszcza” żołnierz AK.

Edward Kopówka, autor wielu prac o historii Żydów w Siedlcach, obecny dyrektor Muzeum Treblinka odnotował: „Pierwszym poleceniem władz niemieckich skierowanym do nowego Judenratu był nakaz zapłacenia straży ogniowej za oblanie ludzi wodą podczas wysiedlania”. Po dwóch dniach spędzonych na Umschlagplatzu, w niedzielę, 23 sierpnia, Żydów załadowano do wagonów towarowych i wysłano do Treblinki. Ich ostatnia droga to przejście ulicami Floriańską i Sekulską na kolejową rampę.

DARIUSZ KUZIAK

Korzystałem z książek: William Dunwill: „Trzy kolory mojego życia”, Warszawa 2000. Edward Kopówka: „Żydzi w Siedlcach 1850-1945”, Siedlce 2009 oraz pracy Agaty Dąbrowskiej o pamiętniku Cypory Jabłoń-Zonszajn, opublikowanej w „Szkicach Podlaskich”. Zdjęcia pochodzą z książki E. Kopówki „Żydzi w Siedlcach”..., wyd. Tutaj teraz.

Komentarze (21)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.