Góra śmieci na wysypisku w Woli Suchożebrskiej rosła całymi latami i od początku budziła strach.
Całemu regionowi niezbędne jest nowe składowisko odpadów, które ma powstać właśnie w bezpośrednim sąsiedztwie obecnego. Fot. arch.
Góra śmieci na wysypisku w Woli Suchożebrskiej rosła całymi latami i od początku budziła strach.
Teraz mieszkańcy okolicznych miejscowości, przede wszystkim Woli Suchożebrskiej, obawiają się, że obok jednej góry zacznie wyrastać druga. I nie chcą do tego dopuścić.
Tymczasem wiadomo, że całemu regionowi niezbędne jest nowe składowisko odpadów, które ma powstać właśnie w bezpośrednim sąsiedztwie obecnego. Inwestycja jeszcze się nie rozpoczęła, a już powoduje protesty. W ostatnich dniach aż trzykrotnie musiała interweniować policja.
Już około trzech tygodni temu mieszkańcy Woli Suchożebrskiej zauważyli, że na terenie przyległym do składowiska trwa intensywna wycinka zakrzaczeń i drzew. Interwencję podjął radny gminy Suchożebry Marcin Kowal. – Mieszkańcy alarmowali, że w sąsiedztwie wysypiska drzewa cięto na masową skalę. Poprosiłem, aby gmina sprawdziła, co tam się dzieje, ale nie dostałem odpowiedzi – informuje.
– Widzieliśmy samochody ciężarowe, wyjeżdżające wyładowane drewnem – mówi mieszkanka Woli Suchożebrskiej. – To były prace na wielką skalę. Zalesiony obszar znika z dnia na dzień. A władze gminy i radni nie wiedzą, co się dzieje. Pytaliśmy w starostwie, ale tam też nie mieli żadnych informacji. I nie wydawali zgody na wycinkę.
Mieszkańcy skarżą się, że ciężki sprzęt zniszczył drogę gminną. – W dodatku wycinkę prowadzono przy drodze krajowej, na którą wyjeżdżały potężne samochody i blokowały ruch – zwracają uwagę. – Manewrowanie takimi samochodami na ruchliwej drodze jest niebezpieczne. Przy takich pracach jest niezbędne odpowiednie pozwolenie i zmiany organizacji ruchu. A tu wszystko wyglądało tak, jakby prace były prowadzone „na dziko”.
Mieszkańcy, wsparci przez część radnych, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Sporą grupą poszli w rejon składowiska. – Nie chcieliśmy pozwalać na samowolę – mówią. – Niestety, pracownicy nie chcieli nas wpuścić. Doszło do napiętej sytuacji, interweniowała policja. Policjanci pytali ekipę, na jakiej podstawie prowadzą tu prace. A że nie mieli odpowiednich dokumentów, funkcjonariusze nakazali wstrzymanie prac, zrobili notatkę i odjechali.
Jak się miało okazać, prace wstrzymano nie na długo. – Już późnym wieczorem usłyszeliśmy odgłosy ciężkiego sprzętu – mówi pani Ewelina. – Dochodziła godzina 23, a prace trwały. Huk był ogromny. Jesteśmy przekonani, że firma usuwała ślady wycinki większych drzew. Część wywożono, a resztę rozdrabniano przy pomocy wielkiego „rębaka”. Dlaczego robiono to niemal w środku nocy?
Wtedy policja interweniowała ponownie. A po raz trzeci policjanci przyjechali następnego dnia, w towarzystwie zastępcy wójta Artura Wrzoska.
– Chcieliśmy, aby policja umożliwiła nam wejście na działkę – mówi Artur Wrzosek. – Niestety, bez efektu. Ta sprawa wymaga szczegółowego wyjaśnienia. Gmina nie dostała żadnej informacji o prowadzonych na tym terenie pracach. A jeśli były wycinane większe drzewa, to są określone wymogi ustawy o ochronie przyrody. Ustalamy, czy powinien być złożony wniosek w sprawie wycinki na działce, która liczy ponad 13 hektarów.
Gmina wysłała pismo do Związku Międzygminnego „Zielone Gminy”, który jest właścicielem działki, domagając się wyjaśnienia i ewentualnego przedstawienia dokumentów na legalność wycinki. Czeka na odpowiedź.
– Złożyliśmy też zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – dodaje zastępca wójta. – Wydałem też ustny zakaz dalszego prowadzenia prac, do czasu
wyjaśnienia sprawy. Wiem jednak, że zakaz nie jest respektowany. Myślimy o wszczęciu postępowania administracyjnego w sprawie ewentualnego nałożenia kary administracyjnej.
Wiadomo, że prace na ponad 13-hektarowej działce zostały zlecone przez Związek Międzygminny „Zielne Gminy”. Jego prezesem jest wójt gminy Siedlce Henryk Brodowski.
Przeczytaj cały artykuł w papierowym i e-wydaniu "TS".
najstarsze
najnowsze
popularne