Wędkarstwo uczy pokory

Siedlce

Zbigniew Juśkiewicz 2023-05-16 08:39:37 liczba odsłon: 9035

Piotr z karpiem 5,45 kg Fot. ZJ

Część ekipy jedzie busem, a pozostali własnym transportem. Zdecydowana większość nie była jednak jeszcze na tym łowisku. Słyszeli tylko, że zbiornik „Sycyna” w pobliżu Białej Podlaskiej jest doskonałym łowiskiem. I już wkrótce te wieści się potwierdzą. Zweryfikują je uczestnicy zawodów spławikowych Koła PZW nr 4 „Mostostal”. Do rywalizacji stanie ponad 20 zawodników.

- O, jest jednak Andrzej! - rozchodzi się natychmiast wiadomość znad wody.

I dla większości nie jest to wcale dobra informacja. Bo choć Andrzeja wszyscy doskonale znają i lubią, to ma on jedną, w tym wypadku dość zasadniczą, wadę. Jest po prostu bardzo dobrym wędkarzem. To już nie amator, ale prawdziwy zawodowiec, który na wielu innych zawodach nie dawał szans kolegom. Tym razem wszystko potoczy się jednak zupełnie nieoczekiwanie...

Dobra renoma zbiornika potwierdza się jeszcze przed rozpoczęciem wędkowania. Na gładkiej tafli wody harcują całe stada pstrągów. Takich od 1 do 2 kilogramów! Taki widok tylko zaostrza wędkarskie apetyty. Wszyscy montują wędki i przebierają nogami z niecierpliwości. Dzień jest piękny, zbiornik piękny, życie jest piękne...

Tu są karpie po 10 kilogramów! - podkręcają atmosferę ci, którzy tu już wędkowali. A szczupaki też nie wiele mniejsze.

Losowanie stanowisk. W pierwszej turze połowa zawodników wędkuje po jednej stronie zbiornika, przez 2,5 godziny. Potem ryby się waży i odbywa się kolejne losowanie stanowisk, na kolejną, 2,5-godzinną turę. Jednocześnie ci, którzy wędkowali po jednej stronie zbiornika, w drugiej turze wędkują po jego drugiej stronie. Żeby było jak najbardziej sprawiedliwie.

Prezes koła, Krzysiek Skwierczyński woła wreszcie: - Wolno łowić!

I nikomu nie trzeba tego dwa razy powtarzać. Wędki zarzucone. I o dziwo, jakby wszyscy się wcześniej umówili - wędkują bardzo blisko brzegu, dosłownie 2-4 metry. Piotrek, jako jeden z nielicznych, stosuje jednak indywidualną taktykę. Łowi znacznie dalej, na kilkunastu metrach. I dosłownie po paru minutach przynosi to efekty. W podbieraku Piotrka ląduje piękny karp „Królewski”. Okaże się, że ryba waży 5,45 kilograma? I mija dosłownie chwila, kiedy Piotrek zacina kolejną piękną rybę. To na pewno także karp, może większy od poprzedniego, bo „hamulec” w kołowrotku gra cały czas. Ryba „odjeżdża” na kilkanaście metrów. I kiedy po paru minutach jest już blisko brzegu, zrywa się.

Na naszym brzegu co chwila ktoś holuje karpa, choć już nie takich rozmiarów. A do tego inne ryby, głównie grube płocie, liny, karasie srebrzyste. Po drugiej stronie zbiornika brań jest mniej, ale za to dominują tak piękne pstrągi, które po zgłoszeniu do sędziego zawodów, lądują z powrotem w wodzie.

Ale co ja tu będę o konkurencji, kiedy sam co chwila holuję jakąś rybę. Dosłownie co parę minut. I to wszelkich gatunków. Mam karpie, płocie liny, leszcze, jazie, okonie i karasie srebrzyste. Nawet „na oko” widzę, że zdecydowanie prowadzę. A tu kolejny karp, piękny jaź, taki pod 2 kilogramy. W siatce zatopionej z wodzie zaczyna już brakować miejsca. No nie, jestem na prawdę dobrym wędkarzem. Zresztą po co się hamować? Jestem super wędkarzem, najlepszym. Nie daje konkurencji nawet najmniejszych szans!

I kiedy tak się rozpływam w zachwytach nad swoimi umiejętnościami, słyszę specyficzny trzask łamanej wędki. To pęka wyczynowa „laska” Andrzeja, którą wcześniej pechowo uszkodził. Pewnie, ze to nieładnie, ale wiem już, że w rywalizacji przestaje się już liczyć najgroźniejszy konkurent.

Chwila pełni chwały nadchodzi w momencie ważenia ryb złowionych w pierwszej turze. Z tryumfem wyciągam z wody siatkę. Ryb jest tyle, że trzeba je ważyć na dwa razy. Złowiłem blisko 14 kilogramów ryb, w 2,5 godziny. To około dwa razy więcej, niż najwięksi konkurenci. No, to zawody mam już wygrane - myślę w duchu, choć to dopiero połowa zawodów.

W drugiej turze losuje stanowisko na zakręcie zbiornika. Ale co to dla mnie! Zaraz złowię parę pstrągów i wygraną mam w kieszeni. I po minucie holuje pstrąga, który... spina się przy samym brzegu. I dzieje się coś niemożliwego. Do końca zawodów nie tylko nie łowię żadnej ryby, ale nie mam nawet jednego brania! W tej turze jestem... ostatni. W sumie, choć w obu turach łącznie, złowiłem najwięcej ryb, zająłem jedno z ostatnich miejsc. Taki mistrz, który jeszcze chwile temu niemal popadał w ekstazę? Wędkarstwo naprawdę potrafi nauczyć pokory.

W spławikowych mistrzostwach koła miejsca, licząc od pierwszego, zajmują w kolejności: Janusz Laskowski, Edward Pucyk, Grzegorz Chmielewski, Jerzy Malisak, Piotr Juśkiewicz i Sławomir Ługowski. Poza tym karp Piotrka trafia do rywalizacji o „rybę sezonu”.

Mnie w tej statystyce nie ma, ale może będę apelował... No bo jak to, złowiłem najwięcej ryb i zająłem miejsce w końcówce? Ale to właśnie kwintesencja wędkarstwa. Mistrz łamie wędkę, pewniak po I turze ponosi sromotną porażkę a wygrywa ten, który się nie puszył i wytrwale łowił do ostatniej sekundy zawodów.

 

Komentarze (10)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.