Tragedii nie będzie

Artykuł drugiej potrzeby

Dariusz Kuziak 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 3242

Nie, nie, nie. W żadne dramatyczne wybory między III a IV Rzeczpospolitą nie dam się wkręcić. W poprzednich wyborach, owszem, zdarzało mi się mieć miłe złudzenie, że losy ojczyzny rozstrzygają się na naszych oczach, że od wyniku głosowania przyszłość zależy. Teraz biorę na wstrzymanie.

Obserwuję kampanię wyborczą, ciekaw jestem, kto zostanie zwycięzcą, nawet umiarkowanie kibicuję, ale, jak to kibic, liczę przede wszystkim na ładną grę. Cokolwiek się stanie, jakikolwiek królik wyskoczy 20 czerwca (albo po dogrywce 4 lipca) z wyborczej urny, pewny jestem - tragedii w Polsce nie będzie. Nie będzie tragedii z powodu prezydenta Jarosława Kaczyńskiego. Nie będzie tragedii z powodu prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Nie taki straszny Jarosław Kaczyński, jak go w „Wyborczej” czy „Polityce” malują, ani Bronisław Komorowski tak straszny, jak go w „Naszym dzienniku” czy toruńskiej rozgłośni widzą. Zwolenników zarówno jednego, jak i drugiego kandydata rozumiem i w pełni popieram. Gdyby można było, na obu bym zagłosował, bo obaj są Polsce potrzebni; jak orzeł i reszka tej samej monety. Nie ma Flipa bez Flapa, Kargula bez Pawlaka, ani Pata bez Pataszona. Nie ma ying bez yang ani zimy bez lata. Jest w Polsce dość miejsca i dla Kaczyńskiego, i dla Komorowskiego. Choć prezydent RP, rzeczywiście, może być tylko jeden. Wybór między hodowcą zwierząt futerkowych a myśliwym, który dwururkę zawiesił na kołku, nie jest może wyborem całkowicie pozornym, ale nie jest też wyborem tragicznym. Rad bym co prawda usłyszeć, jaki pomysł na prezydenturę ma kandydat Bronisław Komorowski. (Donald Tusk stwierdził przecież, że prezydentura sprowadza się głównie do nudy i oglądania żyrandoli w pałacu). Argument, że trzeba zostać prezydentem, by nie został nim „ten straszny Kaczyński” – proszę wybaczyć – to nie jest zbyt wiele. Jarosław Kaczyński też uspokoiłby mnie nieco, gdyby z góry zapowiedział (a jeszcze lepiej, gdyby obietnicy dotrzymał), że w imię swojej osławionej politycznej skuteczności nie wybierze Andrzeja Leppera i Romana Giertycha na swoich najbliższych współpracowników. Spór i wybór jest istotą demokracji. Skoro muszą, niech się spierają, walczą, nawet kłócą. Ale powiedzmy sobie szczerze, nie są to żadne zmagania na śmierć i życie, a zwyczajne kłótnie w polskiej rodzinie. Chwały te przedstawienia czasami nie przynoszą, bywają gorszące i wstydliwe, lecz ich protagoniści – nawet jeśli się w zmaganiach zapamiętali - z jednej są bajki. Kiedy przyjdzie okazja, zejdą się znowu. Spotkają się, jak nie przy święcie, to na pogrzebie. Takie mam dzisiaj ładne złudzenia.
Komentarze (0)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.