LIZAK

Badyl w mrowisko

Boxer 2012-09-10 13:50:42 liczba odsłon: 1448

Niedawno poniosło mnie za Radom. Podróżując lubię pocmokać miętuski, ale tu pomiędzy Radomiem a Starachowicami cukierasy się skończyły. Zatrzymałem auto przy wiejskim sklepie, by brak uzupełnić. Stanąłem za rosłym, żylastym, wąsatym pięćdziesięciolatkiem. Gdy przyszła jego kolej, wyrecytował: „Małpka, luzak i lizak”. Pani sklepowa podała mu maleńką buteleczkę wódki i lizaka (były na sąsiednich półkach), a z szuflady wyjęła napoczętą paczkę papierosów i wyciągnęła z niej jednego. (To był ów zagadkowy „luzak”). Z siedmiu złotych Wąsacz otrzymał kilka drobnych reszty. Wyszedłszy ze sklepu przysiadł się do mężczyzn gawędzących przy stoliku w cieniu obszernego parasola. Przed każdym z nich stało piwo bądź właśnie „małpka”. Ot, drobni pijaczkowie świętują niedzielę – pomyślałem cokolwiek rozbawiony sytuacją.

Po przyjeździe do naszych gospodarzy, poprosiłem ich o komentarz do opisanej przeze mnie scenki z pobliskiej wsi. Nie byli zaskoczeni ani tym bardziej nie rozbawiłem ich.
– Gorszy cię, że piją? – usłyszałem. – A cóż mają robić, gdy tak trudno tu o pracę? Kiedy parę lat temu wysadzali w powietrze budynki cementowni w Wierzbicy,
w której pracowały pewnie ze trzy pokolenia ludzi z tej okolicy, pod płotem stali chyba wszyscy. Mało który nie płakał, jak huknęło i w jednej chwili budynki cementowni, co żywiłą parę tysięcy ludzi, zmieniły się w gruz…Kto im wszystkim dał inną szansę? Kto zastanowił się, co z nimi będzie? Który z warszawskich polityków przyjechał i choć pocieszył dobrym słowem? Dla nich ważniejsze od ludzi są afery, które sami „kręcą”…

A wiesz, kto tu jest w cenie? Emeryci. Jak listonosz co miesiąc przyniesie kilkaset złotych, to rodzina ma za co chleba kupić. A jak się do tego dołoży zasiłek (jak kto jeszcze ma), albo „na boku” zarobione pieniądze, to i na wędlinę starczy, gdy rodzina nie za liczna. Ten, którego widziałeś w sklepie, pewnie był z tych „bogatszych” - mniej zasobni kupują „na zeszyt”. Takie czasy…

Pożałowałem swej ciekawości. Zawstydziłem się arogancji moich sądów i myśli. Scenka ze sklepu przestała mnie bawić. Wracając do Siedlec inaczej patrzyłem na grupę mężczyzn siedzących pod parasolem (zapewne już innych).

Tak mi się jakoś porobiło, że ilekroć teraz czuję na języku goryczkę miętówek, przypomina mi się opisana scena. Zamawiane przez Wąsacza „małpka” i „luzak” traktuję jako symbol beznadziei, w jaką ci ludzie popadli - często nie z własnej winy… Sobie, by jakoś złagodzić „ból istnienia”, kupią przy niedzieli setkę czystej, a swoim dzieciom lub wnukom - lizaka. A co będzie za lat kilka, gdy one dorosną? Czy – dziedzicząc beznadzieję – ci, których będzie na to stać, zamiast lizaków, kupią „małpkę” i „luzaka”?

Komentarze (0)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.