Wziął się i popsuł. Kineskopowy był. Stareńki. Naprawiać, czy kupić nowy telewizor? A może odpuścić sobie? I tak włączamy go najwyżej dwa – trzy razy w tygodniu, by obejrzeć konkretny program. Resztę „czasu wolnego” poświęcamy na czytanie. Postanowiliśmy poddać się próbie: miesiąc „beztelewizja”. Tydzień, czy dwa nie byłyby wyzwaniem, bo tyle obywaliśmy się bez włączania odbiornika nie „zacinając” się. Co prawda warunki były sztuczne, bo defekt techniczny nie pozwalał na skorzystanie z telewizora nawet, gdyby od tego miało zależeć czyjeś życie. Ale też - założyliśmy - nie będziemy inwestować kilkuset złotych w nowy sprzęt, gdy być może będziemy mogli się bez niego obyć. Miesiąc mijał w drugiej połowie zeszłego miesiąca i jakoś nic szczególnego się nie wydarzało. Żadnych sensacji. Bez telewizora było, jak z nim – tak samo.
najstarsze
najnowsze
popularne