Na ekranie telewizora zaiste kusząca kobieta (niestety, wygenerowana komputerowo), przechodząc obok nawigującego jachtem mężczyzny, muska jego ramię robiąc wymowną minę. W następnej scenie ona i on schodzą do kajuty, na tle głosu lektora zachwalającego specyfik, który – tak to ujmę ze względu na publiczną obyczajność – winno się zażyć na godzinę przed chwilą, gdy męskie hormony osiągną gotowość do dania upustu energii witalnej.