Pierwszym znakiem, że zbliża się Wielkanoc, było trwające kilka dni sprzątanie totalne, które dotyczyło nie tylko mieszkania, ale też strychu, komórek oraz podwórka. Z okien znikały firanki i zasłonki, z posłań pościel, na kuchni zaczynały parkotać kotły wygotowujące bieliznę, a dom wypełniało burczenie cudu ówczesnej techniki – pralki „Frani” (z wyżymaczką, a jak!). Jeszcze następnego dnia po praniu w powietrzu unosił się zapach proszku do prania, mydlin i (obowiązkowo!) krochmalu z ultramaryną, który stopniowo był wygaszany migdałowym odorkiem pasty do podłóg, dopieszczanych tym specyfikiem.
najstarsze
najnowsze
popularne