Ktoś usłyszał kobiecy płacz i męskie porykiwania dochodzące ze stojącego w pewnym oddaleniu od drogi domu. Nie pierwszy raz, prawda. Ale ludzie już przywykli i do tej pory nikt nie reagował. Ale i jaki miał do tego tytuł, skoro nie reagowali mieszkający w tym samym obejściu rodzice pijaka? Bóg z nimi! - ich sprawa…
Jednak tym razem odgłosy awantury były niezwyczajnie głośne, a płacz nienormalnie przejmujący. Ktoś zadzwonił na 997 albo 112. Że wieś leży tuż za rogatkami miasta, patrol pojawił się po kwadransie. Wejść do obejścia nie mógł. Brama była zamknięta, ale w ciemnych oknach falowały firanki. Ktoś obserwował patrol. Spokój był zatem pozorny. Ponieważ wezwania do otwarcia furtki nie przyniosły skutku, policjanci wzięli się na sposób: włączyli „koguty” i sygnał dźwiękowy. Po kilku minutach wokół radiowozu zgromadziło się kilkanaście osób. Niektórzy wdali się w rozmowy z funkcjonariuszami. I to chyba zdecydowało. Bo to wiadomo, co ludzie napytlują „gliniarzom”? Toż jęzory mają po pępek. A łżą! – niech Bóg broni!..
najstarsze
najnowsze
popularne