Zawijaniec kanoniczny
Badyl w mrowisko
Przybywa katolików, którzy uzyskali przed sądami biskupimi unieważnienie zawartych małżeństw kościelnych. Bywa, że są to osoby, które w związkach sakramentalnych dochowały się gromadki dzieci (czasem wnuków). Jednak z ważnych dla nich względów rozstali się z tzw. prawowitymi małżonkami. Chcąc urządzić sobie życie po nowemu, ale i po Bożemu, mając dużo determinacji i pieniędzy, decydują się na czasochłonne i mało komfortowe emocjonalnie procedury, dążą do uznania (faktycznie już byłego małżeństwa) za nieważne kanonicznie.
Ci, co uzyskali takie orzeczenie, mogą bez przeszkód po raz drugi (nie będąc wdowcami!) złożyć swą pierwszą ważną (!?) przysięgę małżeńską przed ołtarzem i żyć w zgodzie z sumieniem i w przyjaźni z Kościołem.
Katolik lub katoliczka, opuszczając sakramentalnego małżonka, powinni wziąć pod uwagę skutki tego uczynku: istotne dla doczesności, jak i zbawienia. Po co rozterki, gdy rozwiązanie jest proste: powrót do „prawowitych” małżonków! Wyznawszy winę, okazawszy skruchę zadośćuczynieniu Bogu i ludziom, skłóceni z Kościołem odzyskują pełnię z nim jedności i mogą korzystać z Sakramentu Ołtarza. Zatem rozterki tego typu są skutkiem naskórkowej religijności i niedojrzałości emocjonalnej.
Zostało Ci do przeczytania 70% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 5/2015: