Motyw przewodni: Jako dzieciak, w nieistniejącej już księgarni „Świt” byłem świadkiem, jak starszy pan, wchodząc do niej, zdjął kapelusz. Widząc mój zdziwiony wzrok, powiedział zdanie, które pamiętam do dziś: „Jak się wchodzi do świątyni wiedzy, trzeba zdjąć nakrycie głowy”. Natychmiast ściągnąłem z głowiny moją czapkę. I tak mi zostało do dziś...
Narracja: Ten wieczór zacząłem od kupna biletów na film „Ida”. Na seans szliśmy z jak najlepszym nastawieniem. O ile nie popsuł naszego nastroju brak szatni, to ciutek zniesmaczył widok kilkunastu współwidzów ustawiających się przed salą z kartonowymi kubełkami chrupek w dłoniach. Jak na aspirujących do bycia koneserami – obyczaj osobliwy. Na szczęście, film wciągnął mnie na tyle, że jakoś udawało mi się „nie słyszeć” odgłosów niczym z chlewika mojego dziadunia. Były wszystkie - może za wyjątkiem, przepraszam, beknięć; aleć siedziałem pomiędzy koneserami.