Było kiedyś państwo, w którym mieszkało wiele narodów i ludów mówiących różnymi językami, mających odrębne tradycje. Władze tego państwa nie należały do najbardziej wyrozumiałych. I może dlatego z lęku przed gniewem władz jego obywatele żyli dość zgodnie, a kilka ich pokoleń zawarło tak wiele „międzykulturowych” małżeństw, iż niektórzy mieli problemy z określeniem swych etnicznych korzeni...
Aż przyszła zawierucha dziejowa, która wstrząsnęła państwem. Po krachu jego władz pojawili się ludzie, którzy zaczęli przekonywać swych ziomków, że najlepiej będzie, gdy każda nacja „będzie u siebie i ze swoimi”. Wynik: polała się krew, a jej obfitość zaniepokoiła Świat: „Oj, czy aby z tego nie będzie wojny?” – zastanawiano się. Wielkie imperia różnie oceniały sytuację w tym państwie: jedne uznawały racje separatystów, drugie – nie...