Myśl, że istnienie mnogości nurtów w chrześcijaństwie może obrażać Pana Boga, pojawiła się w wieku XIX. Nie bez trudności zaczęto zasypywanie przepaści dzielące poszczególne konfesje. W miarę wyjaśniania różnic doktrynalnych przybywało Kościołów aktywnie szukających sposobu odbudowania jedności chrześcijaństwa czasów apostolskich.
Kościół rzymskokatolicki - mimo zachęt - do Soboru Watykańskiego II kontestował ekumenizm, a biorące w nim udział wspólnoty miał za
„obumarłe konary drzewa nauki Chrystusowej”. Dekret soborowy „Unitatis reintegratio” („Przywrócenie jedności”) zapoczątkował stopniowe włączanie się papiestwa w dialog międzywyznaniowy. O ile w świecie był on intensywny, to w Polsce jakoś nie miał wzięcia; zbyt mocno w katolicki kler i wiernych „wdrukowano” niechęci do „heretyków”, „schizmatyków” i „sekciarzy”. Niestety, te ubliżające „braciom odłączonym” formułki są nadal w użyciu…