Naród my waleczny, swobodę miłujący. Ale i zadziorny, skory do pokazania światu „co to nie my!”. Nie lubimy obcych, a najbardziej tych, co postawią swój podkuty but na naszych karkach. Choć (bywało) nie miewaliśmy oporów, by naszymi kamaszami dociskać do ziemi karki innych.
Gdy potęgi wrogie podzieliły Polskę między siebie (choć duża część winy leżała po stronie naszych antenatów), zrobiło się straszno. Prawda, wierzgaliśmy, ale insurekcje (równie źle pomyślane, jak Rzeczypospolita wcześniej rządzona) więcej szkód, niż pożytków naszemu narodowi przyniosły. Cóż, nie każdy Dawid każdemu Goliatowi może podskoczyć...