I znaleźliśmy się na Nowym Świecie. Usiedliśmy w jednym z kawiarnianych ogródków, jakich wiele na ulicy nazywanej „salonem Warszawy”. Z mojego miejsca dojrzałem fragment Pałacu Staszica, a w głębi kilka kamienic Krakowskiego Przedmieścia; także i tę, przez którą brama wiodła do cukierni Pomianowskich... Ot, wspomnień czar...