Artur Tabor 1968-2010

Siedlce

2010-07-04 19:30:15 liczba odsłon: 14434

fot. Andrzej Jędryczkowski

2 lipca, podczas pleneru zdjęciowego w Mongolii, zginął wybitny fotograf przyrody i filmowiec, absolwent dzisiejszej Akademii Podlaskiej (studiował na wydziale zootechnicznym, specjalizację z ornitologii obronił na wydziale biologii), laureat Nagrody im. Ludomira Benedyktowicza (2000) w dziedzinie artystycznej za album "Bug. Nadbużańskie Podlasie", Artur Tabor. Miał 42 lata.


Opowiadał jak nikt. O fotografii, podróżach, o spotykanych ludziach. O świętach, które spędzał w monasterze w Jabłecznej. Barwnie i z dużym poczuciem humoru (również na swój temat). Zaczynał od przyrody, w tym tak lubianych przez niego ptaków, chętnie dzielił się kulisami swojego warsztatu fotograficznego, a kończył na przepięknych historiach, które pisało mu samo życie. Inspirowany nimi, wpadł na przykład na pomysł, by do prezentacji fotografii z Białorusi jako podkładu muzycznego użyć... hymnu tego kraju.  

Skromny, niezwykle życzliwy, otwarty, tak po prostu DOBRY, jeden z tych, którym sukces nie przewrócił w głowie. Pieniądze? Były o tyle ważne, że dzięki nim mógł siedzieć tygodniami na drzewie, a gdy już z niego zszedł - miał za co żyć. - Wiesz, kiepski jestem w liczeniu - powiedział z rozbrajającą szczerością, gdy okazało się, że pomylił się na swoją niekorzyść przy wydawaniu reszty osobie, która właśnie kupiła od niego album. - Nie masz pieniędzy? - spojrzał na zafrasowaną minę kogoś, kto miał przy sobie dużo mniej, niż kosztowało to wydawnictwo - nic nie szkodzi! Zapłać tyle, ile masz! 

Zafascynowany podpatrywaniem przyrody, długo nie kierował obiektywu w stronę ludzi. Z czasem, widząc, jak szybko zmienia się świat wokół nas, uznał, że przyrodę może fotografować "zawsze", a urokliwe chaty kryte strzechą, podobnie jak wykonywane przez ich mieszkańców zawody - na naszych oczach odchodzą do niebytu. Tak powstał album "Bug. Pejzaż nostalgiczny".

Czas nie grał dla Niego roli. Tak jak w oczekiwaniu na TO ujęcie potrafił siedzieć w skonstruowanej przez siebie kryjówce kilka dni, tak mógł opowiadać godzinami, co jakiś czas pytając tylko skromnie, czy aby na pewno nie zanudza. A opowiadał całym sobą. Po spotkaniu z nim nie tylko czuło się bogatszym o wiedzę właściwie na każdy temat, ale i... lepszym. (Ana)



FOTOGRAFIA PRZYRODNICZA TO SPOSÓB NA ŻYCIE



"Fotografia przyrodnicza - to sposób na życie, pełne przygód i artystycznych doznań. Mam duże szczęście, że w wieku dorosłym mogę bawić się w Indian. Buduję specjalne kryjówki wysoko w koronach drzew, wkopuję się w ziemię, przemierzam łodzią bagna i rozlewiska, zamaskowany skradam się do zwierząt. Do tego rodzaju fotografii potrzebne są różne umiejętności, dobra kondycja fizyczna i oczywiście wiedza przyrodnicza - muszę wiedzieć, gdzie szukać moich bohaterów. 

Każde zrobione zdjęcie poprzedzone jest wyprawą w teren w poszukiwaniu miejsca występowania danego zwierzęcia. Potem przystępuję do budowy ukrycia, które staram się maksymalnie zamaskować, aby zlało się z otoczeniem, okrywam je gałęziami, trzciną, trawą itp. Kiedy wszystko jest gotowe, żegnam się z rodziną, zabieram aparaty, statywy, termos z ciepłą herbatą, kanapki i chowam się w ukryciach, czasami nawet na parę dni - mam wtedy najlepsze wyniki. Dobrze zamaskowana "buda '' to swego rodzaju zaczarowana czapka niewidka, z której mamy możliwość podpatrywania przyrody, która wynagradza nam godziny spędzone w niewygodnej pozycji.  (...)

Nie ma chyba innej dziedziny fotografii, gdzie na efekt końcowy - zdjęcie, musielibyśmy czekać aż tak długo. Sama przyroda jest bardzo dynamiczna. Doświadczyłem tego szczególnie podczas pracy nad albumem pt. "Bug. Nadbużańskie Podlasie", do którego gromadziłem zdjęcia w latach 1991-1997, zaraz po ukończeniu studiów" - czytamy na www.foto-ptaki.pl .



PĘD CYWILIZACJI DOTARŁ DO BUGU



"Bug zauroczył mnie otwartą przestrzenią, dzikim nurtem rzeki, bajecznymi, podmokłymi lasami łęgowymi oraz atmosferą podlaskiej wsi. Drewniane chałupy kryte strzechą, ogródki z kwitnącymi malwami, niezwykli pełni ciepła ludzie to był wtedy widok codzienny - wydawać by się mogło, że tak będzie zawsze. Niestety, kiedy w ostatnich latach podjąłem się realizacji filmu przyrodniczego o tym terenie, z wielkim bólem stwierdziłem, że ten świat niemal przeminął. Pęd cywilizacji dotarł i tu, zmieniła się zabudowa - zniknęły ostatnie chaty kryte strzechą, ludzie przesiedli się z wozów konnych na szybkie i hałaśliwe ciągniki, pojawiły się pierwsze betonowe płoty - koszmar! 

Doceniłem wtedy na własnym przykładzie szczególną rolę fotografii, która oprócz doznań artystycznych ma niesamowitą wartość dokumentalną - tych zdjęć, które zrobiłem 10 lat temu, nie da się już powtórzyć. Dostałem ostatnio w podziękowaniu za album parę starych zdjęć nadbużańskej wsi z okresu powojennego - to były dopiero klimaty!" - pisał na swojej stronie internetowej.



KRÓLOWA WISŁA, CZYLI JAK PATRZEĆ NA RZEKĘ



"Lata młodości spędziłem w Puszczy Kozienickiej i nad małymi rzekami, płynącymi w jej sąsiedztwie: Radomką, Pacynką czy Gzówką. Jeżeli marzyłem o jakiejś rzece, był to Bug - dzika rzeka, płynąca na wschodnich kresach Polski. O niej czytałem, o niej opowiadali mi koledzy. Życie samo napisało scenariusz - Bug stał się rzeką moich spełnionych marzeń i cały czas tam fotografuję. Powoli jednak odkrywałem Wisłę, która w pewnym momencie wręcz powaliła mnie na kolana. Stało się to dopiero w latach 90., kiedy to po studiach wróciłem w rodzinne strony i zamieszkałem w Jedlni-Letnisko - niewielkiej miejscowości, leżącej w sercu Puszczy Kozienickiej. A za nią, jak zwykle, płynęła sobie cichutko Wisła. 

(...) Wisła dużo przeszła w swojej historii i gdyby umiała mówić, usłyszelibyśmy niesamowite historie. Nasz kraj i my wszyscy bardzo dużo zawdzięczamy tej rzece. Ze smutkiem patrzę, jak teraz większość ludzi, mieszkających tuż koło rzeki, jest od niej odwróconych plecami, jak rzadko tu zachodzi. Jestem pewien, że z nimi jest tak, jak to kiedyś było ze mną: nikt im nie pokazał jak patrzeć na rzekę, jak rozumieć zjawiska, które tu zachodzą, jak zobaczyć jej różnorodny świat zwierząt i roślin, jak uszanować ludzi, którzy od zawsze żyli tu w zgodzie z naturą. (...) - napisał o albumie "Wisła, Królowa rzek"



PASJONAT DZIKIEJ PRZYRODY



"Mówią o nim: pasjonat dzikiej przyrody. My powiemy mocniej: szaleniec. Bo jakże tu inaczej mówić o kimś, kto kilkanaście godzin wisi na drzewie w łaciatym pudle, by podpatrzeć, jak dzięcioł wychyla się z dziupli. Robi sztuczne wysepki, by spod nich śledzić ptaki na zdziczałych wyspach Wisły. Konstruuje wielką kukłę łabędzia, by siedzieć w jej wnętrzu na kajaku i bezczelnie podpływać do wodnego ptactwa, wydr i bobrów. Straszy nocami po kościołach, by wytropić sowy. Chodzi po puszczy z wiadrem na głowie, by się uchronić przed wzrokiem i szponami puszczyka, a jego samego widzieć z bliska. Kradnie żonie do białości wyprane prześcieradła i firanki, by się pod nimi maskować na śniegu. Trudno uwierzyć, że żyjąc w ten sposób, w ogóle ma żonę, i że ona go za to wszystko kocha!

(...) [Artur Tabor] ma w sobie coś z narowistego konia, rwącego się do celu. Jeszcze samochód z ekipą na dobre nie stanie, a on już wyskakuje i biegnie za najbliższe drzewo, by stąd rozpocząć podchód, nie za bardzo przejęty tym, czy przyniesie to superzdjęcie, czy nie. (...) Zaczyna z kopyta i bez obaw o koniec. Co tam zdjęcia, ważne, co się przeżyło! - powiada"
- opisał Artura Tomasz Kłosowski

Nie znam okoliczności, prawdopodobnie spadł ze skały – powiedział prezes Okręgu Roztoczańsko-Podkarpackiego Związku Polskich Fotografów Przyrody Wiesław Lipiec. (za www.tvp.info.pl) (wybrała i opracowała Ana)

Zostało Ci do przeczytania 16% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr :

Komentarze (7)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.