Biblia o tym milczy

Badyl w mrowisko

0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 3617

Jak zwykle w środę wracając ze spaceru z Psiną podszedłem do zaprzyjaźnionego kiosku. Przede mną stały dwie osoby. Czekaliśmy, aż sprzedawca poukłada gazety. Pan kupił „Tygodnik Powszechny”, a dostawszy go postąpił krok w bok, by zrobić miejsce pani, która poprosiła o „Nasz Dziennik” i „Niedzielę”. Stałem pomiędzy nimi i widziałem, jak kątem oka spojrzeli na siebie. Musnęli się oczyma. Przez okamgnienie stali naprzeciw siebie (sugerując się czytanymi gazetami) integrystka i progresista; poróżnione dzieci Kościoła, Matki Naszej. Próżnione nie na żarty...

Poróżnione do tego stopnia, że znawcy przedmiotu z miesiąca na miesiąc zaczynają coraz głośniej mówić o tym, że tego rozdźwięku nie da się już zniwelować. Zbyt głębokie stało się bowiem intelektualne i duchowe rozdarcie, które przekłada się nie tylko na indywidualną pobożność (co samo w sobie nie byłoby niczym dziwnym), ale także na kondycję samego Kościoła oraz, niestety, na postawy społeczne i wybory polityczne Polaków - a to już musi niepokoić.
Ale czy można się temu dziwić, jeśli ów rozdźwięk, zamiast mobilizować biskupów do współdziałania na rzecz jego wyrugowania, jest utrwalany. Doszło do tego, że arcypasterze publicznie postponują, a nawet krytykują współbraci mających inną wizję ewolucji polskiego katolicyzmu. Najlepiej widać to po liście obecności w Ojcarydzykowej rozgłośni: jedni purpuraci niemal w niej mieszkają, gdy inni nie mają do niej prawa wstępu.
Gdybyż tylko na animozjach wewnątrzkościelnych się spór zaczynał i kończył – a skąd!

Partie polityczne są za słabe i zbyt koniukturalistyczne, by pozwolić sobie na niezależność od hierarchów katolickich, wciągnęły go do gier politycznych (i nie musiały się przy tym natrudzić) inicjując kilka lat temu gorszący, bo jak najbardziej polityczny podział na „Kościół toruński” i „Kościół łagiewnicki”. Skutek jest taki, że uczepione sutann formacje, łamiąc standardy państwa prawnego, wprowadziły kontekst religijny do życia politycznego. Nie liczą się już  programy (sprowadzone do hasła: „Będzie lepiej, gdy my będzimy rządzić”), a wybory powszechne stały się plebiscytem, w którym elektorat wybiera pomiędzy tymi, których lubi, lub których się boi; pomiędzy całującymi rąbek sutanny o. Tadeusza a wtulonymi w sutannę kardynała Stanisława. Merytoryczną dyskusję o tym, jak uporać się z polskimi biedami z wolna zastępuje „pojedynek” na pielgrzymki, fundowanie wot, audiencje, pokropki i msze w intencji rozwiązania tych bied w najświetniejszych polskich świątyniach.
Choć może niepotrzebnie się ciskam. Bo jeśli rząd nie potrafi, to pozostaje już tylko zaufać Opatrzności. Ale czy Ona się zna na ekonomii? Biblia o tym miliczy... 
Boxer
 
 
 
 
Komentarze (3)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.