Pożegnanie

Badyl w mrowisko

0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 4780

Listy od Ojca Romana Piętki były obszerne, choć miał on duże kłopoty z pisaniem z powodu niedowładu prawej ręki. Ale ten, który dostałem w połowie sierpnia 2007, był jednozdaniowy: „W dwa tygodnie żegam się z parafią”. Było to dość, by pojechać do położonych w niewielkim oddaleniu od Bugu Kostomłotów; jedynej w Polsce parafii obrządku bizantyjsko--słowiańskiego, czerpiącej z tradycji Unitów Podlaskich.

Z Ojcem Romanem często spotykaliśmy się, gdy przyjeżdżał na zajęcia z alumnami do domu zakonnego ojców Marianów w Skórcu. Zawsze witał mnie wylewnie. Tym razem powitał mnie niemal oschle. Zaprosił do obszernej jadalni i zniknął. Wrócił ze swoją najnowszą książką „Menologionem” (zbiorem życiorysów świętych), o której zaczął opowiadać obszernie, ale z wyraźnym pośpiechem. Gdy napomknąłem o Jego odejściu, delikatnie, acz stanowczo odmówił rozmowy na ten temat. Nie chciał odpowiedzieć, dlaczego rezygnuje z posługi w Kostomłotach, choć niewiele tygodni wcześniej nie tylko nawet o tym nie wspomniał, ale mówił o planach, rozłożonych na lata. Zresztą nie musiał nic mówić; Jego okolona patriarchalną brodą twarz mówiła więcej, niż słowa. Ojciec Roman był smutny, co u niego było stanem tak rzadkim, że aż nienaturalnym.

Bardziej zgaszony, niż tego sierpniowego dnia, był wówczas, gdy opowiadał o zawirowaniach wokół ustalenia kościelnej podległości Jego parafii; kiedy ostatecznie okazało się, że kościelnym przełożonym nie został ani abp Tadeusz Nycz, ani abp Jan Martyniak – zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego w Polsce.  
Ojciec Roman mówił - ja milczałem. Nie zachęcał mnie do mówienia, o nic nie pytał, choć nasze dotychczasowe spotkania były intensywnymi dialogami. Nie wiem, dlaczego, w jakiejś chwili odebrałem tę sytuację jako ciążącą memu Rozmówcy. Zacząłem szukać pretekstu do zakończenia wizyty. Gdy powiedziałem, że będę się zbierał, bo coś tam, pierwszy raz się uśmiechnął. Blado. Smutno. Przez moment. Odprowadził mnie do auta i tylko dłużej niż zwykle ściskał moją dłoń. Nie wytrzymałem i spytałem: „Jakie będą Kostomłoty bez Ojca? Jak Ojciec wytrzyma bez Podlasia, bez parafii?” Dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie, ponownie przywołał uśmiech i powiedział: „Lublin o krok. Pokładam nadzieję w Bogu (modlę się o to), by parafii było lepiej i tylko lepiej… Choć… „.Nie dokończył…

Ja zaś wierzę (i modlę się o to), że Ojciec Roman, którego Bóg wszystkich chrześcijan powołał do siebie w ostatnią sobotę marca, wynagradzając liczne ziemskie gorycze, Unicie z wyboru wyznaczy miejsce godne, ale bliskie okien niebiańskich, by mógł spozierać na Podlasie, które umiłował i parafię, której wiernie służył przez ponad czterdzieści lat…
Boxer
Komentarze (1)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.