Antyemancypacja

Badyl w mrowisko

0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 4375

Poproszono mnie o napisanie tekstu o pewnej świątobliwej niewieście, żyjącej na przełomie XIX i XX wieku, osoby zdecydowanie wyróżniającej się na tle epoki, o silnej osobowości, konsekwentnej, biegle władającej kilkoma językami, posiadającej znaczną wiedzę ogólną i teologiczną oraz autentycznie charyzmatycznej. Obłożyłem się więc odpowiednią literaturą, aby na szeroko naszkicowanym tle społecznym pełniejszym blaskiem zajaśniały przymioty ducha owej niewiasty. 
Zasiadłem do lektury przekonany, że wiem bardzo wiele o obyczajach i mentalności ludzi słodkiego końca wieku (fin de siècle), a jednak byłem zaskoczony. Nie miejsce tu na szczegółowe prezentacje moich refleksji, dość powiedzieć, że lektury skłoniły mnie do sformułowania poglądu, iż mężczyźni tamtej epoki realizowali coś, co dosadnie określiłbym „planową hodowlą niewolnic”. Najwyżej zaś cenionym ich „gatunkiem” była, przepraszam, zahukana słodka idiotka. 

Zliczyłem tzw. poradniki dobrego wychowania, z których korzystali autorzy czytanych przeze mnie opracowań: na 124 tylko 17 napisały kobiety, ale i one ograniczały się do powielania męskich wizji „dobrze ułożonej panienki”. Ideałem była panienka wyuczona absolutnego posłuszeństwa mężczyznom jej życia: ojcu, braciom i mężowi. Uszczęśliwianie zaś tego ostatniego ustanowiono sensem życia, wręcz gatunkowego powołania kobiet, które dla „tego jedynego” powinny być zawsze uśmiechnięte, powabne i godzące się ze wszystkimi jego decyzjami i zachciankami. Jemu wolno było wszystko, nawet bić żonę, choć (jak zastrzegali autorzy poradników) „pod warunkiem, że nie będzie ono do krwi i tylko ze słusznego powodu”. Określenie „słusznego powodu” pozostawiano mężom - panom. Doradzający zgodnie odmawiali paniom prawa do oporu, czy choćby protestu. Poniżenia i zdrady miały znosić z pokorą, a jako antidotum zalecano im modlitwę za mężów i wiarę, że ona ich zmieni.

Po tych lekturach lepiej zrozumiałem zasadność emancypacji kobiet w życiu rodzinnym i społecznym.
W sobotę, wracając ze spaceru, ujrzałem taką oto scenkę. Z bocznej ulicy wybiegło dziecko z psem na smyczy. Za moment pojawił się gadający przez telefon ojciec. Pies dlaczegoś szarpnął, dziecko upadło na bruk i zaniosło się płaczem. Mężczyzna - trzymając „komórkę” przy uchu - wydał z siebie pełnię głosu: „Pop… ło cię!? Dałaś znowu małej psa?! No i, k…wa, masz! Rusz d…ę, zajmij się nią!!!” W tym momencie zza zakrętu wyszła matka, gwarząca z koleżanką. Nie przejęła się szczególnie uwagą (?!) męża. Równie głośno jak on, odkrzyknęła: „Pier…l się! Leziesz za nią, to jej pilnuj!”.
Po tej scenie nabrałem przekonania, że emancypacja w niektórych sferach stała się antyemancypacją.
Boxer 

Komentarze (5)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.