Po Sztumie

Badyl w mrowisko

0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 2780

Po informacji, że dyrektor więzienia w Sztumie zasztyletował skazanego w celi, obdzwoniłem znajomych, mających jakieś związki z więziennictwem. Zaskoczyło mnie, że jedynymi komentarzami były westchnienia: „dramat”, „tragedia”, ale w miarę upływu czasu i wzrostu wiedzy o tym zdarzeniu, stawali się rozmowniejsi. Nie potępiali swego kolegi, akcentując, że istotną część winy za sztumskie zabójstwo ponosi nieudolność najwyższych zwierzchników. Jej wyrazem są: brak jednolitej koncepcji systemu penitencjarnego, niedostatek środków na poprawę warunków służby, nieustanne zmiany kadrowe i redukcje etatów.

Najczęściej wskazywano na fakt, że decydenci są ludźmi przypadkowymi, którzy większą część służby (jeśli nie całą) spędzili na „ciepłych posadkach w centrali”, a o ich awansie zdecydowały układy towarzyskie i polityczne. Ale –  jak twierdzono –„w mundurówce to norma, że najlepiej mają się indolenci”. Gorzej, że ci ludzie, by bronić swych pozycji, są gotowi wykonać każdy rozkaz – nawet ewidentnie szkodzący systemowi, za który odpowiadają. Karierowiczostwo i lizusostwo kwitną. 

Jednym z fatalnych skutków tego stanu rzeczy jest brak zainteresowania warunkami pełnienia służby, co znajduje wyraz w zasadzie: „Rozkaz wykonać, o trudnościach nie meldować”. „Góra” nie martwi się, jaką cenę płacą wykonawcy jej decyzji. Z tego wniosku wynika następny: istotą działań więziennych decydentów jest troska, aby panowie skazani mieli się dobrze. Dzieje się to także przez likwidację kolejnych narzędzi dyscyplinowania, „a przecież kryminał to nie ochronka, a bandyci – nie przedszkolaki” – jak stwierdził członek więziennej grupy szybkiego reagowania z kilkunastoletnim stażem.
W amerykańskich filmach często pojawia się postać psychologa, który nakłania funkcjonariuszy, by pogadali z nim, kiedy widzą taką potrzebę. U nas –  twierdzili moi informatorzy –  to ciągle mglista przyszłość. Owszem, jest pion,  złożony z psychologów, zajmujących się więźniami („jaki klawisz do nich pójdzie?”), a ci „z ulicy” nie mają bladego pojęcia o specyfice służby.

Po serii samobójstw wśród więźniów, powiązanych ze „sprawą Olewnika”, posypały się pokazowe dymisje, będące ofiarami, złożonymi przez ministra mediom i politykom opozycji, a istotą problemu –  zainwestowaniem w służbę, stworzeniem sytemu ochrony formalnej i prawnej funkcjonariuszy –  nikt się nie zajął. Tak będzie i teraz, po Sztumie, bo taka jest norma – przeczekać i trwać. Trwać jak najdłużej – zgodnie twierdzili moi rozmówcy.
Wniosek: Temida na siedleckim więzieniu nie jest ślepa –  ona tylko nie chce widzieć rzeczywistości za wysokimi murami… 
Komentarze (1)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.