My, sekciarze?!
Badyl w mrowisko
2012-07-06 10:58:47
liczba odsłon: 2723
W trakcie spotkania towarzyskiego odezwał się dzwonek domofonu. Gospodarz podszedł do okna, zerknął przez firankę i wrócił do stołu.
– To znowu ci sekciarze... – rzucił tytułem wyjaśnienia. – Przyłażą i przyłażą...
– To ich misja... – odezwała się jedna z pań. – Tak rozumieją nakaz głoszenia światu Słowa Bożego i nie można mieć im tego za złe... Nie chcesz, nie przyjmuj ich, ale nie obrażaj. Obrażając ludzi inaczej myślących, czy inaczej wierzących, czy naśmiewając się z nich dajesz prawo do naśmiewania się z twoich przekonań...
Gospodarz puścił uwagę „mimo uszu”; nie chciał wprowadzać do rozmowy wątków kontrowersyjnych. Był do tego stopnia konsekwentny, że gdy jego połowica z dezaprobatą odniosła się do tej opinii, mówiąc: „A dlaczego miałby się ktoś naśmiewać z nas, chrześcijan?”, delikatnie, acz stanowczo poprosił o niedrążenie tematu i na tym incydent się zakończył.
Gdy wpisze się do wyszukiwarki: „definicja sekty”, pojawia się krocie linków. Głównie, co ciekawe, do stron katolickich. Podają one następujące cechy, wyróżniające „sektę”:
1. grupa, która odłączyła się od jakiejś religii (od któregoś z Kościołów panujących) i przyjęła własne zasady organizacyjne;
2. grupa, która izoluje się od społeczeństwa, ma własną hierarchię, własny system wartości, zespół norm postępowania, z silnie wyeksponowanym przywódcą;
3. wyróżnia się przesadnym oddaniem jakiejś idei i posługuje się nieetyczną perswazją i manipulacją w celu uzyskania poparcia dla zamierzeń przywódców.
I jakoś dziwnie mi się zrobiło, bo ta definicja całkiem dobrze pasuje do... chrześcijaństwa, gdyż:
1. chrześcijanie, pierwotnie Żydzi wyznający mozaizm, odrzucili jego zasady i poszli za Nauczycielem – Jezusem Chrystusem (też Żydem po Matce), co jeszcze bardziej czyni z nas „sekciarzy”, gdyż źródłosłowem określenia „sekta” jest łaciński termin „sequor”, czyli podążać za kimś;
2. chrześcijanie, początkowo izolując się, wykształcili odrębną hierarchię, własny system wartości i norm, a do tego wyeksponowali swych przywódców duchowych: biskupów, patriarchów (osobliwie patriarchę Rzymu);
3. w celu nakłonienia ludzkości do okazania miłości Chrystusowi, nasi przodkowie ogniem i mieczem (a więc nieetycznie i z mocno przesadnym oddaniem) zachęcali do przyjęcia wyznawanych przez siebie zasad i religii nie tylko pogan (którzy bynajmniej nie byli ateistami, a ludźmi głęboko wierzącymi!), ale także (o zgrozo!) wspólnoty „wierzących niewłaściwie” chrześcijan.
A i manipulacja (o czym jest napisane w książkach, których nie można nabyć
w przykościelnych kioskach) nie była obca chrześcijańskim przywódcom.
Ale się porobiło!
Boxer
najstarsze
najnowsze
popularne