Jeśli opierać by się na doniesieniach mediów rosyjskich, to sprawa na posmak afery. Wynika z nich bowiem, że został wykryty przemyt dwudziestu ton szpiku kostnego z Hiszpanii. Miał być on ukryty w transporcie za kilkoma paletami z produktami mięsnymi, które, według deklaracji, pochodziły z zakładu „Wierzejki” w powiecie łukowskim.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, transport z „trefnym” ładunkiem przewożono ciężarówką zarejestrowaną na Łotwie.
Sprawa nabrała już oficjalnego charakteru. W związku z zakwestionowanym transportem wstrzymany został czasowo eksport produktów mięsnych z „Wierzejek” na rynek rosyjski. Jest też inna reakcja strony rosyjskiej. Tamtejsza Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego poinformowała o wprowadzeniu ścisłej kontroli wszystkich partii mięsa wieprzowego sprowadzanego z Polski. Pod tym sformułowaniem kryje się konieczność rozładowywania transportów, sprawdzania mięsa i jego ponowny załadunek. Tego typu procedura w handlu żywnością, ze względu na jej czasochłonność, jest dla eksporterów wieprzowiny wręcz „zabójcza”.
Zakłady Mięsne „Wierzejki” domagają się szybkiego wyjaśnienia całej sytuacji. Twierdzą, że zakwestionowany towar nie pochodził z ich firmy i nie był przez nią ładowany do transportu do Rosji. Poza tym informują, że nie chodziło o szpik kostny (jak podają rosyjskie media), ale o słoninę.
Niewątpliwie cała sprawa wymaga gruntownego zbadania i wyjaśnienia. Polskie służby weterynaryjne czekają na zwrot zakwestionowanej partii mięsa, co umożliwi jego przebadanie w Polsce.
W zakładach „Wierzejki” nie chcą komentować całego incydentu i odsyłają do wydanego w tej sprawie przez firmę oświadczenia. Oto jego treść: „Zakład Mięsny „Wierzejki” informuje, iż w związku z wykryciem hiszpańskiej słoniny do Rosji na paletach z naszymi etykietami poprosiliśmy polskie służby weterynaryjne o pilne wyjaśnienie tej sprawy. Poprosiliśmy również za ich pośrednictwem o wszczęcie dochodzenia przez ABW i prokuraturę w celu wyjaśnienia, kto mógł dokonać tego przestępstwa. Towar, poza czterema ostatnimi paletami, nie pochodził z naszej firmy i nie był przez nas ładowany. Załadunek odbywa się przy obecności lekarza nadzorującego nasz zakład. Nasza firma nigdy nie kupowała z hiszpańskiego zakładu, z którego pochodził wykryty towar. Poczyniliśmy starania w celu zabezpieczenia dowodów. ZM „Wierzejki” eksportuje do kilkudziesięciu krajów i nigdy nie mieliśmy jakichkolwiek problemów ze sprzedawanym towarem”.
Teraz jednak problemy się pojawiły, i to nie tylko dla zakładu w Wierzejkach, ale wszystkich eksporterów wieprzowiny. A trzeba pamiętać, że Rosja jest jednym z największych odbiorców. Oby cały incydent nie znalazł przełożenia na naszych producentów trzody chlewnej. Rolnicy niedawno i tak bardzo stracili na utrzymaniu zakazu uboju rytualnego. Na rynku odbiło się to bowiem znacznym spadkiem cen skupu bydła rzeźnego.
najstarsze
najnowsze
popularne